Jak wyjaśnia mieszkaniec Kłody Małej zaangażowany w przedsięwzięcie Jarosław Kosiński, pomysłodawcą malunku wykonanego wewnątrz stodoły, bezpośrednio na deskach był proboszcz parafii w Horbowie ks. Józef Nikoniuk. - Inaczej odbiera się malunek, niż słowo pisane. Dla mieszkańców jest to ważne, że taka praca powstała, są nią zachwyceni. Odwiedzającym łatwiej będzie wyobrazić sobie zdarzenia sprzed lat, dzięki temu, że zobaczą namalowane postaci. Zachowane jest nawiązanie do tamtych czasów. Deskal odzwierciedla ostatnie dni rodziny Koniuszewskich, na kominie widać jeden garnek, stół jest prawie pusty, co pokazuje biedę, która dotknęła tę rodzinę. Są też obrazy świętych pokazujące żywą wiarę Koniuszewskich - zauważa Jarosław Kosiński.
Małgorzata Waszkiewicz ikonografka z Łosic, wykonała wewnątrz stodoły malunek przedstawiający rodzinę Koniuszewskich. - Nałożyłam polichromię akrylową, która przedstawia rodzinę Koniuszewskich, która w 1874 r. zaszczuta przez moskali, postanowiła spalić się w stodole. O tej familii nie trudno znaleźć informacje, gdyż pisał o nich Władysław Reymont, w swojej książce “Z ziemi chełmskiej”. Jest tam przepiękny opis męczeństwa tej rodziny.
Scena pełna emocji
Kierując się tym opisem pomalowałam jedną ze ścian. Przedstawiłam rodzinę Koniuszewskich podczas ostatniej kolacji - ojca, matkę i dwójkę dzieci, którzy przez rosyjskie nękanie zdecydowali się zjeść ostatni posiłek i pożegnać się ze wszystkimi - przekazuje Małgorzata Waszkiewicz. Dodaje, że malowanie zajęło około tygodnia, poprzedziły je prace koncepcyjne. Wyjaśnia, że wczucie się w emocje przedstawianych postaci nie było wyzwaniem, gdyż ikonografka zajmuje się na co dzień malarstwem sakralnym. - Maluje często drogi krzyżowe, więc są to również sceny pełne emocji. Praca była wyjątkowa pod względem materiału, na którym malowałam, ponieważ zazwyczaj maluję na tynku, a nie na drewnie - wyjaśnia. Małgorzata Waszkiewicz studiowała w szkole ikonograficznej w Bielsku Podlaskim, swoją firmę zajmującą się malarstwem sakralnym prowadzi od dwunastu lat. Malowała w całym kraju, ale też w Afryce, Grodnie, Wilnie, Paryżu. - Kilka prac wykonałam w kościele w Horobowie, więc ksiądz proboszcz znając moją twórczość poprosił mnie o wykonanie malunku w Kłodzie Małej - tłumaczy Małgorzata Waszkiewicz. Przyznaje też, że wykonanie pracy to nie była dla niej trudność, a przyjemność. - Jak wykonuję malunek angażuję się całościowo - podkreśla.
Historia Koniuszewskich
Jarosław Kosiński przypomina też historię rodziny Koniuszewskich. - W czasie prześladowań wiary unickiej w Kłodzie Małej mieszkał Koniuszewski, szlachcic z Dąbrowicy. Miał żonę i dwoje dzieci. Był zaradny, miał dwa konie i znaczne gospodarstwo. Jednak, nie chciał przejść na prawosławie. Dlatego władze carskie nałożyły na niego kontrybucję, miał co tydzień płacić 5 złotych rubli. Sprzedawał, co miał i płacił nałożony wysoki podatek – opowiada Jarosław Kosiński.
Dodaje, że kiedy skończyły się pieniądze, Koniuszewski został zabrany do więzienia, gdzie był torturowany, m.in. powybijano mu zęby. - Mimo to, władze carskie nie zmusiły go do przejścia na prawosławie. W tej wsi stała sotnia kozacka, więc wieś musiała karmić żołnierzy. Jednak, w pewnym momencie rodzina Koniuszewskich nie miała już nic - ani w domu, ani w stodole. Wtedy przyszedł do nich carski oficer i spytał, czy się zgodzą ochrzcić w wierze prawosławnej córkę. Było to wieczorem w grudniu 1874 r. Rodzina nie widząc rozwiązania, postanowiła ukryć się w stodole i podpalić, by popełnić samobójstwo. W stodole było zbyt mało słomy, by Koniuszewscy całkiem się spalili, więc zaczadzili się. Ich ciała władze carskie albo zakopały na terenie gospodarstwa lub mieszkańcy wsi wywieźli do Dębinki i tam pochowali zmarłych – kończy Jarosław Kosiński.
WARTO PRZECZYTAĆ:
Napisz komentarz
Komentarze