MKS Wieluń - AZS AWF Biaウa Podlaska 27:29 (12:20)
Wieluń: Chuć Śliwiński - Golańki 9, Krukiewicz 5, Bednarek 3, Węcek 3, Hanas 2, Kowalik 2, Młodzieniak 2, Dekarz 1, Bernaś Kary: 12 min.
AZS: Adamiuk, Kwiatkowski - Reszczyńki 7, Wierzbicki 7, Antoniak 3, Lewalski 3, Tarasiuk 3, Mazur 2, Wójcik 2, Kozycz 1, Warmijak 1, Baranowski, Kandora, Wojnecki. Kary: 10 min.
Początek meczu był wyrównany w 12 minucie zarysowała się przewaga AZS i po bramkach Juliana Reszczyńkiego i dwóch Filipa Lewalskiego gości wyszli na prowadzenie 8:4. Bardzo dobrze w bramce spisywał się Wiktor Kwiatkowski, a gra obronna podopiecznym Marcina Stefańca była wzorowa. Gospodarze starali się odrobić strat i w 26 minucie przegrywali już tylko dwoma bramkami (12:14). Ostatnie cztery minuty to popis gry Akademików wygrany 6:0 wobec czego bialczanie na przerwę zeszli z parkietu prowadząc 20:12. Wydawało się że nic nie może już zagrozi w zdobyciu kompletu punktów przez ekipę z Białej. Niestety chyba też tak myśleli szczypiorniści z grodu nad Krzną, bo na drugą połowę wyszła zupełnie inaczej grająca drużyna niż w pierwszej części, wcale nie lepiej. Pierwszą bramkę goście zdobyli dopiero w 38 minucie po rzucie Franciszka Wierzbickiego (wychowanka MKS Wieluń). Gospodarze skrzętnie pomniejszali stratę. Na szczęście w środkowej części drugiej połowy bialczanie odzyskali wigor w grze i udało im się utrzymać przewagę pięciu bramek. W 55 minucie AZS prowadził 27:22 i po raz kolejny można było ulec złudzeniu, że mecz dla AZS jest już wygrany. Tym czasem w 59 minucie Miłosz Hanas zdobył czwartą z rzędu bramkę dla Wielunia bez odpowiedzi ze strony AZS i na tablicy pojawił się wynik 26:27. Na szczęście w końcówce najskuteczniejsi akademicy tego dnia Reszczyńki i Wierzbicki zaliczyli po trafieniu, a tylko jednym odpowiedział Krzysztof Węcek i komplet punktów pojechał do Białej Podlaskiej. Jak mawia powiedzenie "Zwycięzców się nie sądzi", więc szybko zapomnijmy o drugiej połowie w Wieluniu.
Franciszek Wierzbicki, zawodnik AZS AWF Biała Podlaska
- Ważne że są trzy punkty które wróciły razem z nami, jestem bardzo zadowolony z wygranej i że mogłem pomóc swojemu zespołowi siedmioma trafieniami, wygrać na hali swojego macierzystego klubu gdzie stawiałem pierwsze kroki z piłką ręczną jest to coś niesamowitego. Gra w drugiej połowie nie układała się po naszej myśli, nie możemy być z niej zadowoleni ale ważne że wynik zakończył się z korzyścią dla nas. Nieskuteczność, rozluźnienie, brak skupienia możliwe że to te elementy mogły spowodować tak słabo wykonaną przez nas drugą połowę. Dla mnie był to bardzo wyjątkowy mecz, graliśmy w mojej rodzinnej miejscowości z której pochodzę, cieszę się że zobaczyłem rodzinę którą tak rzadko widuję, przez cały mecz dopingowali nasz zespół i cieszyli się razem z nami po wygranym meczu.
PRZECZYTAJ TAKŻE:
Napisz komentarz
Komentarze