Kolumna liczyła ponad 60 oflagowanych ciągników.
– Oficjalnie w Polsce mieliśmy rano zgłoszone 172 protesty, a wiemy że było ich więcej, bo niektóre były spontaniczne. Ten protest nie jest przeciwko komuś, ale jest wyrazem sprzeciwu wobec ogólnej sytuacji w rolnictwie – wyjaśnia przewodniczący zgromadzenia w powiecie bialskim, członek Bialskiej Izby Rolniczej i delegat do Lubelskiej Izby Rolniczej. Arkadiusz Zaniewicz.
Uczestnicy protestu przejechali trasę w kolumnie. Na niektórych ciągnikach były wywieszone flagi. Rolnicy po przejechaniu trasy zatrzymali się na placu w Białej Podlaskiej, gdzie odbył się wiec.
Rolnicy mają trzy główne postulaty.
– Pierwszy to uporządkowanie handlu z Ukrainą i zahamowanie napływu na nasz rynek towarów, które nie podlegają tym samym normom jakościowym jak nasze. Sprzeciwiamy się też ograniczaniu produkcji roślinnej i zwierzęcej. Trzeci postulat dotyczy Fit for 55 (pakiet regulacji klimatycznych UE zmierzających do ograniczenia emisji gazów cieplarnianych przyp. red.). Nie chcemy, aby został wprowadzony w takiej formie, w jakiej został zaproponowany. Raz, że muszą być ustępstwa, a dwa, że musi być nowa dyskusja na temat zasad wprowadzania ograniczeń w emisji dwutlenku węgla dla rolnictwa – mówi Arkadiusz Zaniewicz.
Dziś, 24 stycznia protestowali również Francuzi i Niemcy.
Rolnik zaznacza, że dzisiejsza akcja miała być formą dialogu społecznego. Niewykluczone, że takie demonstracje będą się powtarzać. – Były rozmowy, żeby się spotkać za miesiąc, półtora na wspólnym proteście w Paryżu, Berlinie, Warszawie, Bukareszcie, bo w tych państwach ruchy związkowe rolników są najbardziej rozwinięte – mówi.
Rolnik podkreśla, jak ważne jest, aby zacząć społecznie rozmawiać.
– Społeczeństwo wymaga taniej żywności, ekologicznej i produkowanej według nowych zasad, więc taka żywność nie powinna być tak tania jak żywność z Ukrainy, produkowana bez żadnych zasad, obostrzeń. Musimy rozpocząć dialog z naszymi sąsiadami z miasta. Konsumenci, który spożywają naszą żywność, muszą zrozumieć, że jest ogromna różnica pomiędzy tym, co my produkujemy zdrowo, a tym, co jest tanie na rynku. Sami muszą zdecydować, czy chcą być zdrowi i czy mamy funkcjonować w symbiozie. Na razie wiedza na ten temat jest mała i musimy to zmienić – zaznacza rolnik. – Uważam, że musimy też lokalnie walczyć o swoją pozycję. Zdarza się, że urzędnicy potrafią być wobec nas „chłopów” aroganccy. Potrafią nam coś nakazywać, nie okazują nam szacunku. A urzędnik, który niejednokrotnie nas kontroluje, powinien nas szanować, a to będzie możliwe, kiedy będziemy silni organizacyjnie na poziomie gminy, powiatu czy województwa – twierdzi rolnik.
Z rolnikami rozmawiał m.in. radny Powiatu Bialskiego Marek Sulima, który podkreślał, że przepisy prawne są skomplikowane oraz pełne absurdów i w związku z tym rolnikowi trudno jest sprostać zawartym w nich wymaganiom.
– Chciałbym podziękować organizatorom, ale przede wszystkim rolnikom, którzy wyjechali na drogi, aby wykrzyczeć, że nieroztropna polityka Unii Zielonego Ładu i wszystkich dyrektyw, które ograniczają i zamykają produkcje rolną – mówi Marek Sulima. – Protesty, które rozlewają się na całą Europę pokazują, że wysokie standardy bezpieczeństwa żywności narzucane przez Unię Europejską i przestrzegane przez europejskich rolników są całkowicie lekceważone i zastępowane towarami nie spełniającymi tych wymagań. Dlatego musimy zatrzymać te zjadanie własnego ogona, a żywność traktować jako najlepsze dobro, bez którego żadne państwo nie ma racji bycia i rozwoju. Rolnicy mówią "stop!" – dodaje.
Rolnik z Mań w gminie Międzyrzec Podlaski Denisiuk Zdzisław ma 25 ha ziemi. Twierdzi, że rolnik ma największe kompetencje w kwestii gospodarzenia.
– Chciałbym, aby Unia Europejska nie wtrącała się do rolnika. To rolnik ma największe kompetencje, wie najlepiej jak gospodarzyć, co ma robić, jak uprawiać, jak dbać o żywność, jakie są dozwolone środki i jak ma wyglądać żywność, bo sam ją spożywa – mówi Zdzisław Denisiuk. – Nie jestem dużym gospodarzem. Jest mi ciężko, a współczuję większym gospodarzom, bo łatwiej jest małemu rolnikowi dołożyć 20 000 zł, ale dużemu dołożyć 200 00 zł już o wiele trudniej. Cena zboża idzie w dół, środków ochrony roślin, nawozów w górę, wszystkie koszty dla rolnictwa rosną a zyski spadają. Nie wiem, po co nam ta Unia. Ja bym nawet proponował, aby z niej wyjść – dodaje.
Arkadiusz Zaniewicz zwraca uwagę na dramatyczną sytuację polskich rolników, którym grozi utrata płynności finansowej. – Dziś produkty rolnicze są tanie i rolnicy często nie mają gdzie ich sprzedać. Przez to nie mamy płynności finansowej. Nie inwestujemy w gospodarstwa i się nie rozwijamy. A to oznacza, że za chwilę stracimy swój potencjał produkcyjny, wypadniemy z rynku i to będzie nasz koniec. A Polacy będą jeść żywność z Ukrainy i Argentyny – mówi Arkadiusz Zaniewicz.
Napisz komentarz
Komentarze