To był środek zimy, grudzień 2018 roku, tuż przed świętami. Z płonącego drewnianego domu przy ul. Radzyńskiej w Czemiernikach wyprowadzono wówczas trzy osoby, dwie były mieszkańcami gminy, jedna spoza. Lokatorki drugiej części domu nie było w trakcie pożaru w budynku.
– Dom wypalił się w środku niemal doszczętnie. Mniej więcej 1/3 dachu uległa zniszczeniu, zresztą niedługo po pożarze się zapadła – informował wówczas Słowo Podlasia Jerzy Kornacki, w tamtym czasie prezes OSP w gminie Czemierniki. - Praca strażaków trwała kilka godzin również dlatego, że w środku trzeba było dokładnie przelać pomieszczenia wodą, by dogasić zgliszcza.
Wiadomo było, że do zrujnowanego pożarem i gaszeniem budynku nie szybko wrócą mieszkańcy. Z czasem okazało się, że budynek będzie stał tak, jak zachował się po pożarze, jeszcze długo, bo w grę wchodziły kwestie własności prywatnej.
Tak minęło 6 lat, w czasie których gmina starała się uporządkować sprawy i pozbyć się spalonej budowli z panoramy ścisłego centrum Czemiernik.
Z końcem marca do gminy wreszcie przyszły pomyślne informacje.
- Mamy wreszcie pismo, o które staraliśmy się od 2018 roku, w sprawie spalonego budynku przy ulicy Radzyńskiej w Czemiernikach. Po latach rozmów, pism, wielu spotkań, szukania spadkobierców i prób rozwiązania tego problemu, nadzór budowlany przysłał nam 27 marca pismo umożliwiające rozebranie budynku, który szpecił centrum Czemiernik – poinformował burmistrz Arkadiusz Filipek.
Należy się spodziewać, że już na dniach po spalonym budynku w centrum Czemiernik nie będzie śladu, bo jak zapewnił burmistrz, gmina rusza z rozbiórką zaraz po świętach.
CZYTAJ TEŻ:
Napisz komentarz
Komentarze