Dorota Mikołajczyk, pełnomocnik Fundacji Temida Rzecznik Praw Zwierząt, wyjaśnia, że w zeszłym roku mieszkańcy gminy Kodeń poinformowali fundację, że jest suczka, która oszczeniła się w lesie, a gmina ignoruje problem i nic z nim nie robi. - Po jakimś czasie szczeniaki były na tyle duże, że zaczęły rozchodzić się po lesie. Jeden zginął, w końcu gmina zdecydowała się odłowić szczeniaki, a suczka pozostała. Wysłałam kilka monitów do gminy, w tej sprawie - mówi Dorota Mikołajczyk. Dodaje, że suczka jest wystraszonym psem, jak widzi ludzi to ucieka.
Ból i cierpienie
- Gmina zastawiała samołapki, ale ostatecznie suki nie odłowiono. W tym roku pojawił się ten sam problem, bo ta suka ponownie oszczeniła się ok. miesiąc temu. Prosiłam, żeby zabrano sukę do schroniska i żeby ją wysterylizowano. Chciałam, by odłowieniem zajęła się profesjonalna firma, bo jak ktoś tego nie potrafi robić, to tylko wystraszy sukę. Podałam numer telefonu do firmy, tym się zajmującej - wskazuje. Zauważa, że karmiącą suczkę pozostawiono samą w lesie. - Nie postępuje się w ten sposób, nie odbiera się kilku tygodniowych szczeniaków od karmiącej matki, odławia się je zawsze jednocześnie. Suka może dostać zapalenia listwy mlecznej, co powoduje ból i cierpienie fizyczne i psychiczne. Działania pracowników gminy w mojej ocenie są nieludzkie, bezduszne i nieprzemyślane. Art. 11 ustawy o ochronie zwierząt wyraźnie określa, że bezdomne zwierzęta mogą być odławiane tylko przez pracowników schroniska lub firmy, które mają przeszkolenie i pozwolenie na tego typu działalność, po czym mają być przetransportowane do schroniska, z którym gmina ma podpisaną umowę - wskazuje Dorota Mikołajczyk. Przyznaje, że odłowienie kosztuje, podobnie jak umieszczenie w schronisku. - Gmina próbowała to zrobić we własnym zakresie, efekt jest taki, że 15 maja szczeniaki zostały odebrane, mimo, że są zbyt małe. Działania są naganne - podkreśla. Wyjaśnia, że odłowienie kosztuje od 1200 do 1500 zł. - W tamtym roku też postawiono klatkę samołapkę, nic to nie dało, w ten sposób nie złapie się suki. Historia się powtarza. Jednak, ja będę wracać do tego tematu - zapowiada działaczka.
Oszczeniła się kolejny raz
Aneta Hetmańczyk, działaczka na rzecz zwierząt, wskazuje, że gmina doprowadziła do tego, że bezdomna, dzika suka oszczeniła się kolejny raz. - Sytuację zbagatelizowano w ubiegłym roku, kiedy nie odłowiono jej, a szczeniaki rozdano. Skoro pracownicy gminy sami nie mogli poradzić sobie z sytuacją, powinni zatrudnić specjalistę, ale to są dodatkowe finanse, których najzwyczajniej nie chcą wydawać. Nic nie zrobiono przez cały rok, więc suka oszczeniła się ponownie w tym roku - mówi Aneta Hetmańczyk. Dodaje, że dokarmiali ją dobrzy ludzie. - Bardzo przejęliśmy się wszyscy tym, jakie złe działania podjęli urzędnicy w tym roku. Zadzwoniłam w tej sprawie do pana wójta gminy Kodeń Jerzego Trocia i zaproponowałam pomoc, że ściągnę zaprzyjaźnioną profesjonalną ekipę, która bezpłatnie odłowi dziką sukę, skoro gminie do tej pory nie udało się tego zrobić - mówi Aneta Hetmańczyk. Wskazuje, że jest warunek - po odłowieniu suka musi trafić do schroniska Azyl, ponieważ gmina ma podpisaną z nimi umowę. - Wójt obiecał oddzwonić, ale tego nie zrobił. Był jedynie bardzo przejęty kwestią finansową pobytu suki i szczeniaków w schronisku. Po co wydawać pieniądze, skoro można rozdać szczeniaki, a suka może sobie pójdzie? Tak to odebrałam - zauważa. Zaznacza, że na drugi dzień pracownik gminy pojechał i zabrał szczenięta. - Nie powinny być zabierane jeszcze od matki z dwóch powodów. Po pierwsze, są za małe na odłączenie ich od matki, a po drugie, złapanie dzikiej suki bez szczeniaków jest o wiele trudniejsze. Nie wiem, jakie mają szanse na przeżyciem tak małe szczeniaczki bez matki - podkreśla. - Minie kilka miesięcy i suka oszczeni się kolejny raz, bo skoro do tej pory jej nie złapali, to bez pomocy specjalisty im się po prostu to nie uda. Gdzie jest empatia i wrażliwość, żeby zostawić matkę z nabrzmiałymi pokarmem sutkami, przez co grozi jej zapalenie listwy mlecznej? Dlaczego ludzie, którzy reprezentują nas, urzędnicy czy wójtowie, tak postępują? Jak się ma do tego program opieki nad bezdomnymi zwierzętami w gminie? Dlaczego nie jest należycie realizowany? - pyta Aneta Hetmańczyk.
Szczeniaki w dobrych rękach
- Cztery szczeniaki zostały przez pracowników gminy zabrane i przewiezione do prywatnego gospodarstwa. Są zabezpieczone, mają karmę, mają wodę, dach nad głową. Nie ma do nich dostępu osób trzecich. Zgodnie ustawą zaopiekujemy się tymi zwierzętami. Szukamy dla nich domów. Kiedy zabieraliśmy szczenięta, suki nie było. Dzień wcześniej też obserwowaliśmy jej miejsce pobytu, ale też jej nie było - przekazywał w piątek (17 maja) wójt Jerzy Troć. - Postaramy się odłowić tę sukę. Po odłowieniu trafi do schroniska Azyl - bo tam mamy jedno miejsce zarezerwowane - mówił wójt Jerzy Troć. - Anna Hetmańczyk mówiła, że może załatwić bezpłatne odłowienie, ale za każdego szczeniaka, za umieszczenie w schronisku, w tym przypadku trzeba byłoby zapłacić 480 zł. Na to nie mogę iść, bo robią się z tego duże pieniądze - zauważył wójt. W poniedziałek, (20 maja), przekazał, że suka nie pojawiła się w okolicy klatki - samołapki od piątku (17 maja), więc nie została odłowiona. - Szczenięta obejrzał weterynarz, dwa z czterech trafiły do adopcji. Dla reszty szukamy bezpiecznych domów - wskazał wójt.
Szczenięta obejrzał weterynarz Tomasz Andrejuk. - Orientacyjnie szczenięta mają ok.7-8 tygodni. Już samodzielnie jedzą, byłem u nich w piątek (17 maja) odrobaczyłem je i odpchliłem. Widziałem, że mają wodę, kojec. Wójt mówił, że szuka im domu, znalazł już dwa miejsca - mówi Tomasz Andrejuk. Dodaje, że jego zdaniem szczenięta nie zostały za wcześnie odłączone od matki. - Z tego, co mi wiadomo, jak odławiano szczenięta, to ich matki nie było w pobliżu. Wydaje mi się, że nie byłoby dobrym rozwiązaniem pozostawieniem ich samych w lesie. Z tego, co wiem nikt nie widział matki koło szczeniąt - przekazuje weterynarz. Wyjaśnia, że szczeniaki zostaną zaszczepione przeciw chorobom zakaźnym.
Czytaj też:
Napisz komentarz
Komentarze