Przybywając do Polski, Cecylia Renata była już żoną króla Władysława IV, lecz jeszcze nie koronowaną, gdyż ślub był zawarty per procura w Wiedniu 15 sierpnia 1637 r., a króla reprezentował jego brat, Jan Kazimierz. Do Polski Cecylia Renata przybyła wraz ze swoim orszakiem 11 września 1637 r., by już następnego dnia zawrzeć właściwy ślub w katedrze w Warszawie z Władysławem IV.
Walczył o jej względy
Wśród polskich dygnitarzy, którzy witali przybywającą z Wiednia przyszłą królową Polski był też Aleksander Ludwik Radziwiłł. I właśnie wtedy marszałek wielki litewski w gronie dam towarzyszących królowej po raz pierwszy ujrzał piękną Włoszkę, swoją przyszłą żonę. Bez wątpienia Lukrecja Maria wyróżniała się spośród dam dworu królowej zarówno urodą, jak i bardzo jeszcze młodym wiekiem. Tymi cechami zwróciła na siebie uwagę Aleksandra Ludwika, który – będąc w dobrych stosunkach z królem – zaczął czynić zabiegi o jej rękę. Starania Radziwiłła zostały wsparte przez Cecylię Renatę, która w małżeństwie swej podopiecznej z Radziwiłłem dostrzegła możliwość pełnej stabilizacji i oparcia pięknej Włoszki w nowym i jeszcze obcym jej kraju. Sprawy potoczyły bardzo szybko i związek małżeński Aleksandra Ludwika z Lukrecją Marią został zawarty 23 listopada 1642 r. w Warszawie w kościele św. Jana Baptysty.
Z okresu sprzed ślubu z Radziwiłłem o samej Lukrecji Marii i jej włoskiej rodzinie zachowało się niewiele wiadomości. Są też kontrowersje co do roku jej urodzenia – genealodzy podają dwie daty roczne: 1637 i 1640. Obie te daty w świetle tego, co wiemy na pewno, należy odrzucić. Skoro przybyła do Polski u boku królowej Cecylii Renaty w roku 1637, to musiałaby być jeszcze niemowlęciem, a nie damą dworu! Przybywając do Polski Lukrecja Maria miała – jak możemy domniemywać – ok. 16. lat, a zatem urodziła się nie później niż w 1621 r. Niewiele wiemy też o jej włoskiej rodzinie. Pewne jest tylko to, że ojcem jej był Pompeo (Pompejusz) de Strozzi, który swoją karierę związał z potężnym rodem Gonzagów mantuańskich.
Lukrecja Maria wniosła mężowi stosunkowo skromny posag w wysokości 10000 skudów, wynika z plenipotencji wystawionej przez nią 3 marca 1644 r. Natomiast Radziwiłł 28 marca 1647 r. zapewnił żonie jako dożywocie oprawę w wysokości 100000 złp na Czarnawczycach wraz z przyległościami.
Mimo różnicy wieku małżeństwo udane
Radziwiłł był starszy od swojej trzeciej żony o około 27 lat, a żeniąc się, musiał pogodzić swój własny ślub (23 listopada w Warszawie) ze ślubem i weselem córki z pierwszego małżeństwa, Anny Eufemii (1628-1663), niewiele młodszej od Lukrecji Marii. Było to przedsięwzięcie trudne organizacyjne, gdyż Aleksander Ludwik wydawał córkę za mąż za Stanisława Denhoffa, starostę wieluńskiego, w Białej 6 października. Mimo tak znacznej różnicy wieku małżonków, trzecie małżeństwo Radziwiłła było bardzo udane, ale stanowiło spore wyzwanie dla Lukrecji Marii. Zbyt jeszcze krótki pobyt w Polsce nie pozwolił jej na opanowanie języka jej nowej ojczyzny. Musiała też zastąpić matkę Joannie Katarzynie, najmłodszej córce swego męża z pierwszego małżeństwa, a także Michałowi Kazimierzowi, który w roku trzeciego ślubu ojca miał dopiero 7 lat.
Radziwiłłowie po ślubie zamieszkali w Białej, lecz Aleksander Ludwik z racji swych licznych obowiązków wiele długich tygodni i miesięcy spędzał poza pałacem bialskim. Była to duża niedogodność dla Lukrecji Marii, która musiała się czuć wyjątkowo samotnie w Białej, gdyż nieznajomość języka utrudniała jej kontakty zarówno z pasierbami, jak i służbą. W tym okresie tylko z mężem mogła swobodnie porozumiewać się w swym ojczystym języku, bowiem Radziwiłł dobrze znał język włoski. Jedyną jej rozrywkę w pierwszych latach pobytu w Polsce i w Białej była muzyka. Księżna kochała muzykę.
Do Włoch po zdrowie
Radziwiłł, żeniąc się z młodziutką Włoszką, miał już 48 lat, co w ówczesnych czasach uznawano już za wiek mocno zaawansowany. Ponadto był mężczyzną o sporej nadwadze, a – czego przy jego otyłości nie można wykluczyć – najprawdopodobniej dokuczała mu cukrzyca, której wówczas nie tylko nie umiano leczyć, ale była to choroba jeszcze nierozpoznawalna. Z tych powodów Aleksander Ludwik podupadał na zdrowiu. Pod koniec 1652 r. Lukrecja Maria po raz kolejny zaszła w ciążę, a jej przebieg od samego początku rodził obawy nie tylko o życie i zdrowie płodu, ale i matki. W tej sytuacji oboje Radziwiłłowie podjęli decyzję o wspólnym wyjeździe do Włoch dla poratowania zdrowia.
W podróż do ojczyzny Lukrecji Marii Radziwiłłowie wybrali się na początku grudnia 1652 r. Podróż trwała kilka tygodni, tym bardziej że ze względu na odmienny stan księżnej Radziwiłłowie często się zatrzymywali na dłuższy popas. Można sądzić, że w słonecznej Italii wszyscy troje znaleźli się dopiero pod koniec zimy 1653 r. Przemawia za tym fakt, że Michał Kazimierz studia na uniwersytecie w Bolonii podjął w maju 1653 r.
Pod koniec sierpnia 1653 r. Radziwiłłowie wraz z całym towarzyszącym im dworem zatrzymali się na dłużej Bolonii nie tyle ze względu na studia Michała Kazimierza, co z powodu znacznego pogorszenia się zdrowia księcia Aleksandra Ludwika. Stan zdrowia księcia był już na tyle zły, że Aleksander Ludwik zdecydował się na sporządzenie testamentu 5 marca 1654 r. Podobnie postąpiła Lukrecja Maria, która ze względu na trudny przebieg ciąży zdecydowała się akt ostatniej woli sporządzić wcześniej od męża, bo jeszcze 29 sierpnia 1653 r., a więc na kilka zaledwie dni przed rozwiązaniem. Księżna Radziwiłłowa w Bolonii, najprawdopodobniej w pierwszych dniach września 1653 r., po trudnej ciąży urodziła szczęśliwie syna. Wprawdzie odbierający poród włoscy lekarze orzekli, że chłopiec jest bardzo słaby i należy spodziewać się jego rychłego zgonu, ale chłopiec zdołał przeżyć. Ze względu na złe rokowania lekarzy niemowlę szybko ochrzczono, nadając mu imiona: Dominik Mikołaj Jan Karol. Chrzest odbył się w Bolonii 27 września 1653 r.
Aleksander Ludwik niedługo mógł cieszyć się nowo narodzonym synem. Stan jego zdrowia gwałtownie się pogorszył, a lekarze nie zdołali mu pomóc i książę zmarł w Bolonii 23 marca 1654 r.
Śmierć Aleksandra Ludwika była nie tylko osobistą tragedią Lukrecji Marii, ale stała się początkiem długiego pasma kłopotów i upokorzeń, jakich doznała za sprawą swego pasierba, księcia Michała Kazimierza Radziwiłła.
Całą historię przeczytacie w numerze 1/2018 Słowa Podlasia
Jerzy Flisiński
Napisz komentarz
Komentarze