Reklamy telewizyjne, pełne ofert sklepowe gazetki, szkolne działy w marketach, afisze w witrynach sklepowych... Właśnie zaczyna się sezon na szkolne wyprawki.
Sprzedawczyni w jednym ze sklepów papierniczych w Lublinie, z która rozmawialiśmy, przyznaje, że wielkiego szkolnego szału, jakiego oczekują sklepy, jeszcze nie ma.
– Na razie przychodzą pojedyncze osoby. Szukają konkretnych rzeczy: kompletów foliowych okładek na podręczniki, zeszytów do muzyki, wkładów do długopisów – wylicza.
Zeszyty z marketu
W takich sklepach raczej nie ma pytań o zeszyty. Te rodzice kupują hurtowo w marketach. Ceny od 60 groszy za cienki w trzy linie do kilkunastu złotych.
– Im młodsze dzieci, tym łatwiej skompletować wyprawkę. Moja starsza córka ma już 15 lat i musi mieć zeszyt konkretnej firmy. Młodszym wystarczy, że na okładce jest kotek albo jakiś inny przyjemny obrazek – dzieli się swoimi obserwacjami pan Jacek, ojciec trzech córek.
U niego kompletowanie wyprawki zaczęło się już... w czerwcu. Kupił wówczas zeszyty.
– Bo teraz ceny pewnie pójdą do góry. Pod koniec roku szkolnego nie ma takiego szału – zdradza swoją metodę.
Do tej pory kupił córkom nowe buty, trochę ubrań i – najmłodszej (III klasa podstawówki) – plecak.
– Używa go też w wakacje i już popsuła suwak – narzeka ojciec.
Długa lista zakupów szkolnych
Kto ma dzieci w szkole, ten wie, że na zeszytach i długopisach lista zakupów się nie kończy. Przez wakacje dzieci wyrastają z butów, strojów sportowych, nalegają na kupno nowych kompletów farb, mazaków, kredek...
– Niby wszystko można kupić po kilka złotych, ale jak się to zsumuje, to rachunek wychodzi spory. Na razie nie liczę – mówi pan Jacek.
Z panią Magdą rozmawiamy w jednym z hipermarketów w Olsztynie. Trzyma w ręku kartkę w kartkę, na której wypisała długą listę potrzebnych rzeczy. Teraz odhacza na niej poszczególne pozycja. I wzdycha...
– Bo w głowie mam licznik i widzę, jak topnieje mi budżet – mówi. – A córka ma coraz więcej coraz droższych oczekiwań. Rozmowa z nią wymaga Himalajów cierpliwości.
Wojskowe buty kosztują
Uczniowie szkoły podstawowej mają zapewnione darmowe podręczniki (oprócz religii). W szkole ponadpodstawowej trzeba już je kupić samemu. I nie jest to tanie.
Sprawdzamy ceny w jednej z internetowych księgarni: biologia – 50,61 zł, fizyka – 51,15 zł, chemia – 58,54 zł, historia – 54,11 zł, język polski – 47,52 zł.
I to też nie koniec, bo w technikach i szkołach branżowych są kolejne przedmioty. W liceach nauczyciele też mogą mieć zakupowe wymagania. Np. tablice chemiczne, matematyczne, zestawy testów... Wszystko zależy od profilu klasy.
Syn pani Moniki chodzi do klasy mundurowej, a to jeszcze większe wydatki.
– Mundur. Dwa komplety. Na szczęście te z ubiegłego roku są jeszcze dobre, ale buty wojskowe muszę wymienić, bo dziecku noga urosła. A takie buty kosztują przynajmniej 300-500 zł – narzeka.
Wydamy więcej niż rok temu
Większość z nas (63 proc.) spodziewa się większych wydatków na wyprawkę szkolną niż rok temu – wynika z badania SW Research Agencji Badań Rynku i Opinii na zlecenie Empiku. A ile planujemy wydać?
- Do 300 zł na ucznia – 13 proc. respondentów,
- do 500 zł – 35 proc.,
- do 700 zł – 30 proc.,
- 1000 zł i więcej – pozostali uczestnicy sondażu.
Na liście zakupowej na pierwszych pozycjach znajdują się przybory szkolne, podręczniki, ubrania i wyposażenie pokoju. Niektórzy zamierzają wydać pieniądze na elektronikę, sprzęt sportowy i zabawki edukacyjne.
Pomoc państwa: 300 złotych na dziecko
Przypomnijmy, że cały czas można składać wnioski do ZUS o przyznanie pieniędzy na wyprawkę. To 300 zł na dziecko bez progu dochodowego.
Pieniądze należą się na każdego ucznia szkoły do 20 roku życia lub do 24 w przypadku osób z niepełnosprawnościami.
Pan Jacek wniosek złożył jeszcze w lipcu. 900 zł na trzy córki już ma koncie.
– Pieniądze przyszły szybko. I szybko znikną – podsumowuje.
Napisz komentarz
Komentarze