Orlęta Radzyń Podlaski – Sygnał Lublin 4:4 (1:1)
Bramki: Korolczuk 21, 46, 58, K. Rycaj 41 – Mordziński 10, Welman 63, Etana 82, 90.
Orlęta: Nowak – Miszta, Mróz, Pryimachenko (59 Kubicki), Pęcak (59 D. Rycaj), K. Rycaj, (65 Siudaj), Korolczuk, Bruliński (81 Lewczuk), Szatała (59 J. Rycaj), Obroślak (65 Malec), Grochowski (54 Szczepaniak).
Po bardzo dobrej inauguracji sezonu przed tygodniem wszyscy spodziewali się wygranej z beniaminkiem z Lublina. Ale mecz rozpoczął się od fatalnego błędu Huberta Nowaka, który zagraną przez Konrada Mordzińskiego piłkę przepuścił a tu ku jego ogromnemu zdziwieniu, zaskoczeniu i rozpaczy wtoczyła się do bramki. Nie bez winy przy tej bramce była również pozostałą część linii defensywnej. Po dziesięciu minutach po straconej bramce do głosu doszli wreszcie gospodarze. Najpierw Marcel Obroślak obsłużył Igora Misztę. Ten jednak przestrzelił w dogodnej sytuacji. W 22 minucie padło wyrównanie. Składną akcję Orląt precyzyjnym strzałem wykończył Arkadiusz Korolczuk. Na tym emocje w pierwszej połowie się zakończyły. Początek drugiej części mecze był fenomenalny dla Radzynian. W ciągu trzynastu minut Orlęta trzykrotnie trafiają do bramki Sygnału. Najpierw po podaniu Karola Rycaja na prowadzenie gospodarzy wyprowadził Korolczuk. Chwilę później Karol Rycaj zdecydował się na solową akcję i strzał, który znalazł drogę do bramki Samuela Mirosława. Na koniec po raz trzeci Korolczuk umieścił piłkę w bramce gości. Prowadzenie 4:1 zaowocowało rozluźnieniem szyków Orląt. Wykorzystał to w 63 minucie Maciej Welman pokonując Nowaka pięknym strzałem z szesnastu metrów. Gdy wydawało się, że mimo wszystko komplet punktów pozostanie w Radzyniu. Miejscowi myślami byli już przy środowej potyczce w Biłgoraju. To chyba ich zgubiło. Dwa razy do siatki trafił Etan Brillant Monroe i mecz zakończył się podziałem punktów. Dobrą puentą do tego spotkania może stare polskie przysłowie "Myślał indyk o niedzieli a w sobotę łeb ucięli".
Robert Chmura, trener Orląt Radzyń Podlaski
- Myślałem, że tego meczu nie da się zremisować. Myślałem już o meczu środowym. Okazało się, że mamy wielu fajnych zawodników, ale niektórym jeszcze trochę brakuje by udźwignąć ciężar meczu. Ten remis to moja „zasługa”. Mogłem wstrzymać, ze zmianami i nie myśleć o tym co będzie w środę. Faktycznie gramy niedziela, środa i sobota więc chciałem dać odpocząć podstawowym zawodnikom, szczególnie, że w 50 minucie o zmianę poprosił Grochowski, a tej zmiany miało nie być. Mówi się trudno, trzeba wyciągnąć wnioski z zaistniałej sytuacji i więcej nie dopuścić do takiego zarządzania meczem przeze mnie.
Napisz komentarz
Komentarze