Lekarze apelują o szczepienie się przeciwko COVID-19. Polacy nie za bardzo są chętni, ale to się może zmienić za kilka tygodni, kiedy jesienna aura sprawi, że zachorowań przybędzie. Wtedy ludzie mogą ruszyć do przychodni po szczepionki. A tych nie będzie.
Utylizacja i problem
Kłopot w tym, że ponad 25 mln dawek zostało z końcem sierpnia wyrzuconych do kosza. Skończył im się termin przydatności i trzeba było szczepionki zutylizować. To już oznaczało, że we wrześniu – a być może i w październiku – szczepień nie będzie.
To nie jedyny kłopot, bo są kolejne. Chodzi o nową wersję koronawirusa i fakt, że trzeba na nią nowych szczepionek.
„Ministerstwo Zdrowia, żeby ratować sytuację, ogłosiło kilka tygodniu temu przetarg na dostarczenie preparatów chroniących przed nową wersją wirusa. Do przetargu nie stanął – jak wynika z naszej wiedzy – jednak jedyny „posiadacz” szczepionki dostosowanej do wariantu JN.1, czyli Pfizer” – wyjaśnia rynekzdrowia.pl.
Do konkursu na dostawę preparatów zgłosiły się 3 firmy, ale żadna z nich nie ma w ofercie dopuszczonego preparatu.
A dlaczego Pfizer nie chce tego zarobić?
Bo jest z Polską skonfliktowany. Chce od naszego kraju 5 mld 644 mln 290 tys. 747 zł za zamówione wcześniej, ale nieodebrane i niezapłacone szczepionki.
Co dalej? Szczepionki z drugiej ręki
Ministerstwo Zdrowia pracuje nad tym, żeby kupić szczepionki nie od ich producenta, ale od innego kraju UE.
– Jesteśmy w kontakcie z jednym z krajów unijnych, odkupimy od niego szczepionki, które ma z tego wspólnego przetargu, po cenie zakupu. Szczepionki we wrześniu będą dostępne na pewno dla osób z grup ryzyka, czyli seniorów i osób z obniżoną odpornością – portal cytuje Izabelę Leszczynę, minister zdrowia.
Napisz komentarz
Komentarze