Festiwal miał miejsce w Akademii Wychowania Fizycznego na auli ROBiR przy ul.Akademickiej 2. Organizatorem było Bialskopodlaskie Stowarzyszenie Jazzowe. Dyrektorem festiwalu był Jarosław Michaluk. Festiwal poprowadził Marcin Kusy, dziennikarz radiowej Jedynki.
Pierwszego dnia na scenie wystąpiło Jazz Trio & Adam Wendt, którzy zagrali koncert ku pamięci Jana Ptaszyna Wróblewskiego, następnie wsytąpił Irek Głyk Quintet ze swoją córką Kingą Głyk. Z kolei drugiego dnia występy zaczął Grzech Piotrowski Quintet, który już na początku zjednał sobie publiczność opowiadając anegdoty i zachęcając do słuchania muzyki z zamkniętymi oczami. Po nim na scenie pojawiły się gwiazdy festiwalu Piotr Wojtasik Quintet i Anna Maria Jopek.
Owocna współpraca
Jak przekazuje Jarosław Michaluk dyrektor festiwalu, współpraca Anny Marii Jopek oraz Piotra Wojtasika rozpoczęła się w 2019 roku podczas wspólnego koncertu w ramach Wodecki Twist Festival w Krakowie. - Piotr Wojtasik, na zaproszenie Kasi Wodeckiej-Stubbs, stworzył aranże do piosenek Zbyszka Wodeckiego. W 2020 roku Anna Maria Jopek zaprosiła Piotra Wojtasika do projektu „Przestworza”, nad którym Piotr objął kierownictwo muzyczne. Ta niezwykła muzyczna współpraca nadal trwa i ciągle się rozwija. Tym razem Anna Maria Jopek była gościem specjalnym Piotra Wojtasika - mówi Jarosław Michaluk.
Dodaje, że na scenie, oprócz liderów, pojawili się znakomici polscy jazzmani tworzący skład zespołu Piotr Wojtasik Quintet: Marcin Kaletka (saksofon), Michał Tokaj (fortepian), Michał Barański (kontrabas) oraz Łukasz Żyta (perkusja). - Podczas koncertu usłyszeliśmy piosenkę Zbigniewa Wodeckiego w niezwykłej aranżacji Piotra Wojtasika, utwory z płyty „To Whom it May Concern” w zupełnie nowej odsłonie, utwór z programu „Przestworza”, a także kilka muzycznych niespodzianek. Anna Maria Jopek i Piotr Wojtasik zaprosili nas w niezwykłą jazzową podróż! - podkreśla Jarosław Michaluk.
Wskazuje, że Piotr Wojtasik to wirtuoz trąbki, znakomity improwizator i kompozytor, od przeszło 30 lat przemawia własnym, niepowtarzalnym, muzycznym językiem. - Nagrywał i koncertował w większości krajów Europy, w Maroku, Izraelu, Kanadzie, Stanach Zjednoczonych, Japonii i Indiach. W latach 80. i 90. reprezentował nurt nowoczesnego bop’u, który obecnie przyjął formę bardziej indywidualną, opartą w części na jazzie modalnym z niewielkimi elementami free i muzyki etnicznej - opowiada dyrektor festiwalu.
Zachwycona publiczność
Jarosław Michaluk przyznaje, że publicznością Podlasie Jazz Festiwal zawsze się chwali, bo jest nie tylko liczna, ale też świadoma muzycznie i entuzjastycznie przyjmująca wykonania poszczególnych artystów. - Na początku publiczność nie była aż tak liczna, bo pierwsza edycja festiwalu odbyła się w warunkach klubowych. Już wtedy znani i cenieni wykonawcy mówili, że na koncertach organizowanych przeze mnie i Bialskopodlaskie Stowarzyszenie Jazzowe jest świetny klimat. Nawet, padły słowa, od jednego ze znanych artystów, że u nas gra się jak w świątyni. Jest skupienie publiczności i niezwykła atmosfera, wywołująca liczne interakcje między odbiorcami, a artystami - zaznacza Jarosław Michaluk.
Wskazuje, że jazz to specyficzna muzyka, gdzie jest ważna relacja między muzykami, a słuchaczami, gdyż wpływa ona na wykonanie poszczególnych utworów. - To nic innego jak komponowanie na żywo, co jest bardzo trudne i wymaga skupienia oraz nastroju, a u nas on właśnie jest - podkreśla prezes Bialskopodlaskiego Stowarzyszenia Jazzowego.
Dodaje, że obecnie na koncerty przychodzi kilkukrotnie większa publiczność, niż było to na początku. - Jednak, atmosfera, klimat, nastrój pozostały, a także charakterystyczne docenianie artystów przez publiczność, co jest największą wartością - mówi Jarosław Michaluk. O tym, że koncerty się podobały może świadczyć nie tylko frekwencja, ale też fakt, że każdy koncert kończył się bisami i owacją na stojąco.
- Z wykonawców jestem też bardzo zadowolony, każdy z koncertów był inny. Jedna z osób napisała do mnie, że festiwal był wyjątkowy, bo na koncertach była zaduma, melancholia, a nawet metafizyka. Czuło się, że unosił się nad nami duch Jana Ptaszyna Wróblewskiego, któremu poświęciłem nasz pierwszy koncert w czasie tegorocznego festiwalu - przekazuje Jarosław Michaluk. Przypomina, że bialskie Jazz Trio nagrało płytę wspólnie z mistrzem Ptaszynem Wróblewskim. - Współpracowaliśmy z Janem Ptaszynem Wróblewskim przez lata i się przyjaźniliśmy. Artysta często przyjeżdżał na festiwale i chętnie występował w Białej Podlaskiej - zaznacza Jarosław Michaluk.
Uczta dla duszy i ucha
Pod wielkim wrażeniem tegorocznej, 23 edycji Podlasie Jazz Festiwal jest Joanna Olęcka z Białej Podlaskiej. - Dyrektor festiwalu Jarosław Michaluk, którego osobiście uważam za nasze dobro narodowe, stworzył jak zwykle doskonałą ucztę dla duszy i ucha. Po raz kolejny na bialskiej scenie zagościły gwiazdy światowego formatu, a Jarosław Michaluk udowodnił, że kultura wysoka ma swoich odbiorców, nawet w tak niewielkim mieście jak Biała Podlaska. Tłumy wypełniające salę ROBiR bialskiego AWF-u świadczą o tym najlepiej - zaznacza Joanna Olęcka.
Wskazuje, że w tegorocznej edycji podobała jej się wielowątkowość tematów muzycznych. - Od standardowych klimatów jazzu w oprawie doskonałych wokaliz Anny Marii Jopek, mieliśmy także kolorową wędrówkę po dźwiękach świata z Grzechem Piotrowskim i jego kwintetem czy też absolutnie fascynujące, refleksyjne spotkanie z Irek Głyk Quintet, który zaczarował publiczność oryginalnymi dźwiękami wibrafonu m.in w gościnnym akompaniamencie swojej córki, a w tej chwili jednej z większych gwiazd gitary basowej Kingi Głyk - przekazuje Joanna Olęcka.
Mikołaj Olęcki, 12 lat, uczeń VI klasy Społecznej Szkoły Podstawowej oraz IV klasy Państwowej Szkoły Muzycznej w Białej Podlaskiej już piąty raz wraz z rodzicami uczestniczył w Podlasie Jazz Festiwal. - Za każdym razem to dla mnie wyjątkowe przeżycie. Chciałbym kiedyś zostać prawdziwym muzykiem i móc występować z takim wspaniałymi artystami jak Irek Głyk. Szczególnie spodobał mi się występ Szymona Madeja grającego na perkusji. Byłem zachwycony sposobem jego gry na werblu, użyciem miotełek perkusyjnych. To było po prostu piękne. Bardzo chciałbym mieć kiedyś takie umiejętności - mówi Mikołaj Olęcki.
Podkreśla, że kocha chodzić na takie koncerty. - Muzyka, którą tam słyszę nigdy się nie powtórzy, nie da się usłyszeć tego z płyty czy radia. Jest niepowtarzalna jakość dźwięku, można usłyszeć mało popularne instrumenty i obserwować muzyków jak przeżywają swoje występy. To niesmowite przeżycie - podsumowuje młody meloman.
Napisz komentarz
Komentarze