O życiu księżnej Anny Katarzyny z okresu jej wczesnej młodości nie zachowały się żadne wiadomości, niewiele też wiadomo o czasach, gdy pozostawała w cieniu męża przez dwadzieścia siedem lat ich małżeństwa. Miała – jak to pokazała w późniejszym okresie – stanowczy, wręcz apodyktyczny i władczy charakter. Z tego też względu trudno raczej wątpić, iż to ona decydowała o większości spraw, gdyż jej mąż – Karol Stanisław I – był człowiekiem o łagodnym i uległym charakterze.
Czas na ślub
Gdy Anna Katarzyna osiągnęła wiek szesnastu lat, księżna Katarzyna postanowiła wydać ją za mąż za swego wówczas już dwudziestotrzyletniego syna. Ślub młodej pary odbył się 6 marca 1692 r. w Wilnie. Radziwiłł zapisał żonie wiano z przywiankiem na prawie dożywocia na dobrach alodialnych, tj. na Białej, Sławatyczach, Holeszowie, Jabłecznej, Czersku i Dołhobrodach.
W dokumencie dotyczącym dożywocia Karol Stanisław wyraźnie zaznaczył, że jeśli umrze wcześniej od żony, to Anna Katarzyna będzie mogła swobodnie dysponować tymi wszystkimi majątkami. Karol Stanisław I, kanclerz wielki litewski, zmarł niespodziewanie w 1719 r. Przed śmiercią nie zdążył wyznaczyć obu swoim (wówczas jeszcze nieletnim) synom odrębnych dziedzin. Było jednak jasne, że ordynatem po ojcu – zgodnie z prawem i zasadami ordynacji – powinien zostać najstarszy syn. "Rybeńko" w roku śmierci ojca miał jednak dopiero siedemnaście lat. W tej sytuacji ster rządów przejęła księżna Anna Katarzyna, z całą mocą ujawniając swój apodyktyczny i władczy charakter.
Ster w rękach
Mimo urzędowego rozdziału dóbr pomiędzy synów, księżna kanclerzyna nadal dzierżyła ster rządów, co zapewniła sobie odbierając od obu synów stosowne plenipotencje. Dokument plenipotencyjny Michał Kazimierz podpisał jeszcze w 1721 r., zaś młodszy od niego o trzynaście lat Hieronim Florian dopiero w 1733 r. Księżna okazała się być bardzo sprawną administratorką wszystkich dóbr, umiejętnie nimi zarządzała, potrafiła też dobrze nadzorować i kontrolować pracę wszystkich podstarościch i ekonomów, którzy za jej rządów stali się posłusznymi wykonawcami woli i poleceń chlebodawczyni.
W sprawach majątkowo-gospodarczych priorytetem, a nawet sprawą honoru całego rodu Radziwiłłów stała się kwestia odzyskania dóbr neuburskich. W sprawie tej księżna Anna Katarzyna nie próbowała nawet iść śladem swojej nieżyjącej już teściowej, wiedząc, że opieranie się i powoływanie na sfałszowany dokument jej teścia nie przyniesie żadnego pozytywnego efektu. Dobra neuburskie nadal dla Radziwiłłów pozostawały niedostępne.
Księżna kanclerzyna obmyśliła inny, iście makiaweliczny plan, który w przypadku powodzenia przyniósłby skutek w postaci odzyskania jeśli nie w całości to przynajmniej w znacznej części olbrzymich dóbr po księciu Bogusławie Radziwille, wtórnie nazwanych neuburskimi. Plan księżnej kanclerzyny był w istocie dość prosty, choć sprytny, cyniczny, a nawet podstępny.
"Rybeńkę", który z synowską pokorą usłuchał polecenia matki, wysłała w podróż do krajów niemieckich. Michał Kazimierz, odwiedzając liczne dwory w krajach niemieckich, otrzymał kilka propozycji matrymonialnych – wszystkie grzecznie, ale stanowczo odrzucał.
Zaplanowała ślub syna
19 października 1730 r. w Grodnie podpisano intercyzę przedślubną, lecz sam ślub musiał zostać odłożony w czasie. Oboje "narzeczeni" byli jeszcze niepełnoletni, gdyż Maria Franciszka liczyła sobie dopiero sześć [sic!] lat, a Hieronim Florian piętnaście. Ślub mógł się odbyć nie wcześniej ,niż "narzeczona" osiągnie wiek co najmniej czternastu lat, co miało nastąpić dopiero za osiem lat! Ten czas Radziwiłłowa wykorzystała na spłacenie innych pretendentów do dóbr neuburskich, a byli wśród nich zarówno król August II, jak też Sapiehowie.
Księżnej Annie Katarzynie – dzięki zaciągniętej pożyczce – wprawdzie udało się spłacić pretendentów do dóbr neuburskich (m.in. Sapiehowie zadowolili się sumą 2000000 złp), ale – jak się wkrótce okazało za bardzo wysoką cenę i to nie tylko liczoną w kwotach pieniężnych. Stało się tak za sprawą Hieronima Floriana. Gdy zbliżał się wyznaczony intercyzą przedślubną termin jego małżeństwa z Sulzbachówną, matka – przydawszy mu odpowiednio liczny i bogaty orszak – wysłała syna do Mannheim, aby nie tylko osobiście poznał "narzeczoną", ale odpowiednio zaprezentował się jej rodzinie. "Grunt" na przyjazd młodego Radziwiłła przygotował przebywający w Mannheim już od kilku miesięcy specjalny wysłannik księżnej kanclerzyny, Tomasz Mogilnicki. W Mannheim wyniosły, pyszałkowaty i butny Hieronim Florian wywarł jak najgorsze wrażenie. Dziadek potencjalnej panny młodej (jej ojciec zmarł w 1729 r.), Karol III Filip Wittelsbach, elektor Palatynatu Reńskiego, wolał stracić jedną trzecią dóbr neuburskich (tak stanowiła intercyza przedślubna) niż wydać wnuczkę za Radziwiłła!
Dzięki sprytnemu zapisowi w intercyzie przedślubnej, na redakcję której bez wątpienia zasadniczy wpływ miała księżna Anna Katarzyna, udało się Radziwiłłom odzyskać znaczną część dóbr neuburskich, lecz zapłacili za to bardzo wysoką cenę. Odzyskane dobra w całości przypadły księciu Hieronimowi Florianowi, co czyniło zeń jednego z najbogatszych magnatów Rzeczypospolitej Obojga Narodów.
Całą historię przeczytacie w numerze 7/2018 Słowa Podlasia
Jerzy Flisiński
Napisz komentarz
Komentarze