Na wycieczkę marzeń w 2017 roku wybrała się tam Dominika Turyk z Porosiuk, wraz z grupką znajomych. – Podróże zazwyczaj planuje się z dużym wyprzedzeniem i są to najczęściej przemyślane decyzje, ale najlepsze są wyjazdy, na które decydujesz się pod wpływem chwili, impulsu, choć w głębi duszy przecież zawsze o nich marzyłeś – mówi podróżniczka, która aktualnie eksploruje Nowy Jork.
Od zawsze marzyła o tym, żeby zwiedzić Islandię, a było to tylko jedno z jej podróżniczych pragnień. Wszystko zaczęło się od luźno rzuconej propozycji grupy znajomych, skończyło się na szybkim znalezieniu tanich lotów i już 24 lutego 2017 roku rozpoczęli swoją przygodę w krainie wiecznych lodów. Na miejscu przekonali się, że to stwierdzenie wcale nie jest przesadzone. – Od początku zapowiadało się ciekawie. Z powodu nagłych i silnych wiatrów, które nawiedziły wyspę (najstarsi Islandczycy nie pamiętali takiej pogody), samolot miał opóźnienie na starcie, a wszystkie drogi na Islandii zostały zamknięte – wspomina Dominika. – Lądowaliśmy późnym popołudniem w Keflaviku, a nocleg mieliśmy w Reykjaviku. Ważne jest, aby przed podróżą załatwić sobie samochód, do sprawnego poruszania się po wyspie.
Można oczywiście zaryzykować podróż na tzw. stopa ale gwarancja, że się ktoś zatrzyma lub w ogóle jedzie w tym samym kierunku jest znikoma. Natomiast koszt biletu autobusowego jest dosyć wysoki. Samochód można wynająć od firm oferujących takie usługi, lub od osób prywatnych. Na pierwszy plan Dominiki i jej przyjaciół poszedł Reykjavik, stolica kraju.
Cały reportaż przeczytacie w najnowszym numerze i e-wydaniu Słowa Podlasia, 12/2018
Justyna Madan
Napisz komentarz
Komentarze