– Proszę pani, bociany przyleciały, gniazda zostały zredukowane i umieszczone na platformach, ale nikt nie zwróci uwagi na drugą stronę medalu – skarży się pan Jan, który odwiedza siedlisko regularnie nie tylko w okresie wiosenno-letnim. Ptaki są piękne, przyzwyczaiłem się do nich, ale nie jestem w stanie ciągle po nich sprzątać. Zrzucone przez nie gałęzie leżą w pobliżu słupa i przed każdym rozpoczęciem prac polowych jestem zmuszony usunąć wszystko, co zalega na podłożu. Nie jestem już młody, mam 60 lat i siły nie te co kiedyś. Mam wrażenie, że większą ochroną prawną otacza się ptaki niż ludzi.
W podobnym tonie wypowiadają się niektórzy mieszkańcy Janówki, podkreślając, jak wielkie szkody w gospodarstwach wyrządzają bobry. – Jest ich tu kilkanaście. Są bardzo pracowite. Żywią się korą wierzb i topoli. Niech pani spojrzy, wszystkie drzewa na łące wokół rzeki są przez nie zniszczone – mówi inny rolnik. – Przegryzione pnie prowadzą do tego, że drzewo usycha. Leżą tu takie egzemplarze i nadają się już tylko do spalenia.
Cały artykuł przeczytacie w najnowszym numerze i e-wydaniu Słowa Podlasia, 16/2018
Justyna Lesiuk-Klujewska
Napisz komentarz
Komentarze