- Z naszym problemem zgłaszaliśmy się już do Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, wójta gminy Terespol i wielokrotnie na policję. Ja jestem skromnym emerytem, moja żona jest na zasiłku. Posiadam ok. 2 ha pola. Myślałem, że dorobię do emerytury, ale nic z tego. To, co posadzę, zjedzą i zniszczą krowy sąsiadów – mówi naszej redakcji Kazimierz Dąbrowski. - Sąsiedzi mają ok. stu krów, które w ciągu roku kilkanaście razy urządzają sobie na naszym polu pastwisko. Już nie wytrzymuję, przeszedłem niedawno operację, nie mogę się denerwować – dodaje mężczyzna.
Sąsiedzi puszczają krowy luzem, a one wchodzą, gdzie tylko chcą. Wchodzą do nas przez drogę. Nie raz bywało tak, że krowy obchodziły pastwisko i ogrodzenia, i były tuż pod naszym domem. Wchodziły na nasze pole i wyjadały nam nasze uprawy, dlatego w tym roku nie będziemy nic sadzić, tylko kilka grządek warzyw i owoców dla własnych potrzeb. Krów na razie nie ma, ale niebawem zacznie się wypas. Dwa, trzy lata temu sąsiedzi postawili dodatkowe ogrodzenia, ale to niewiele daje. Sąsiedzi powinni bardziej pilnować swoich krów, aby nie wchodziły na nasze pole – wyjaśnia żona pana Kazimierza, która pokazuje nam miejsce, gdzie zapuszczało się bydło ich sąsiadów.
Cały artykuł przeczytacie w najnowszym numerze i e-wydaniu Słowa Podlasia, 19/2018
Michał Karchut
Napisz komentarz
Komentarze