Czy jest taka potrawa, która z miejsca kojarzy się panu z rodzinnymi stronami?
- Może trudno to nazwać potrawami, ale są to moje smaki dzieciństwa. To smak i zapach przypalonej świńskiej skóry, mleka w proszku, którym karmione były zwierzęta, a ja z siostrami podkradałem je notorycznie, to wspomnienie świeżych warzyw wyrwanych z pola. Z regionem kojarzą mi się faszerowane pyzy, kartacze, które robiła moja mama. Zupa ogórkowa mamy, pierogi babci z grzybami i kapustą, są dla mnie też smakami dzieciństwa.
Przyrządza pan czasem takie "sentymentalne" danie?
- Przyrządzam różne rzeczy, które wywołują przyjemne skojarzenia, te z dzieciństwa też. Staram się nie nudzić gotowaniem, rzadko przygotowuję jakąś potrawę dwa razy tak samo. Lubię coś dodawać od siebie, łamać schematy.
Odwiedza pan czasem południowe Podlasie?
- Byłem kilka lat temu, niedługo to powtórzę. Ostatnio z moją 10-letnią obecnie córką Leną, chciałem jej pokazać gdzie zostałem ochrzczony, to była podróż sentymentalna. Każdy chętnie wraca do miejsc, które odcisnęły na nim piętno. Ja mieszkałem w Połoskach z rodzicami przez pierwsze pięć lat swojego życia i pamiętam każdy skrawek tego miejsca...
Cały artykuł przeczytacie w najnowszym numerze i e-wydaniu Słowa Podlasia, 30/2018
Napisz komentarz
Komentarze