Dyrektorem jest pan od 1 sierpnia. Podobno początek pracy był dość nietypowy...
Zgadza się. Z marszu trafiłem na protest ratowników. Miałem sytuację podbramkową, ponieważ już drugiego tygodnia pojawiły się zapowiedzi takiej akcji. Sytuacja dotyczy całego kraju. W najgorszym razie może nawet dojść do pozostawienia ambulansów bez obsady. Determinacja ratowników jest tak duża, że przedstawiciele Komitetu Protestacyjnego stwierdzili że nie biorą odpowiedzialności za ewentualną destabilizację systemu ratownictwa w całej Polsce.
Rząd powinien spełnić postulaty ratowników?
Trzeba ich wysłuchać, gdyż to oni będą przyszłością ratownictwa medycznego w Polsce. Jest już taka tendencja, jak w Małopolsce, czy ostatnio na wielu innych obszarach naszego kraju, że odchodzi się od karetek specjalistycznych, bo po prostu nie ma lekarzy chętnych do pracy w pogotowiu. W okręgu Limanowa już dziś nie ma żadnego zespołu specjalistycznego, czyli karetki z symbolem "S". Lekarze nie interesują się tą specjalizacją, z ich punktu widzenia jest bowiem mało atrakcyjna. A to ze względu na specyfikę pracy oraz ograniczoną do stacji pogotowia i szpitalnych oddziałów ratunkowych ilość miejsc wykonywania tego zawodu. Wkrótce będziemy więc prawdopodobnie musieli rezygnować z lekarzy w karetkach. W efekcie ratownicy staną się podstawą systemu.
Czego poza podwyżkami żądają ratownicy?
Ciągle nie ma ustawy o zawodzie ratownika medycznego. A jest nagląca potrzeba uregulowania wielu rzeczy. Zwłaszcza doskonalenia zawodowego i urlopów szkoleniowych. Chodzi też o zwiększenie prestiżu tego zawodu. Pamiętać trzeba że duża część ratowników to ludzie z wyższym wykształceniem licencjackim bądź magisterskim. Ratownicy chcą również, żeby w tabeli wskaźników w ustawie o najniższych wynagrodzeniach wyodrębnić osobną rubrykę dla ich zawodu.
Cały wywiad przeczytacie w najnowszym numerze i e-wydaniu Słowa Podlasia, 35/2018
Napisz komentarz
Komentarze