Zanim wyruszyli, spakowali dwa wagony pociągowe potrzebnego sprzętu naukowego i skrzynie podstawowej żywności, wyposażenie i namioty, zabrali także ciężarówkę. By to rozładować badacz znalazł się w gronie trzech osób, które przez Moskwę, Omsk i Irkuck poleciały do Ułan Bator wcześniej. - Najciekawszy był przelot nad Bajkałem, wtedy miałem okazję po raz pierwszy zobaczyć to majestatyczne jezioro - przyznaje Tadeusz Niedźwiedź. W Mongolii, w pierwszym miesiącu, naukowcy umiejscowili się w polskiej ambasadzie, gdzie złożyli cały sprzęt. Kiedy wszystko było przygotowane, przyleciała reszta grupy badawczej z Polski. Wtedy dołączyła do nich ekipa z Mongolskiej Akademii Nauk.
Herbatę się soli, a nie słodzi
Do miejsca, gdzie rozbili bazę jechali ponad tydzień, przebywając w tym czasie niemal połowę Mongolii. - Zaskoczenie było duże bo spodziewaliśmy się pustki i smutnych krajobrazów. Jednak, ten kraj okazał się zielony i piękny. Na stepach wypasały się jaki, krowy, konie, wielbłądy i owce. – wspomina profesor. Jak wyjaśnia, na tych terenach ludzie prowadzą tryb koczowniczy. Mieszkają w jurtach czyli w dużych namiotach, których ściany są zrobione z ubitej wełny owczej zwanej wojłokiem. Rusztowanie jurt wykonane jest z drewna. Przeciętny namiot ma 5-10 metrów średnicy, wstawia się do niego drewniane drzwi, a w środku zostawia otwór, by mógł się ulatniać dym z piecyka. Wejście skierowane jest na południe a wewnątrz obowiązuje podział na część męską po lewej i żeńską po prawej stronie.
Często raczyli się kumysem
Na początku trudno było się przyzwyczaić do tego napoju zwanego "sute caj". Jednak, dobrze gasił on pragnienie. Poza herbatą profesor często pił kumys czyli kobyle mleko, jakie wlewa się do skórzanego worka i zawiesza przy wejściu do namiotu. W zwyczaju jest potrząśnięcie sakwą za każdym razem, gdy się wchodzi, by mleko lepiej się fermentowało. Tradycją jest omijanie progu podczas wchodzenia do środka, kiedy postąpi się inaczej, jest to odebrane za zły omen - wyjaśnia naukowiec.
Cały artykuł przeczytacie w najnowszym numerze i e-wydaniu Słowa Podlasia, nr 42
Napisz komentarz
Komentarze