Pedagog pochodzi z Garwolina, jego ojciec był urzędnikiem pocztowym, a mama gospodynią domową. Wychował się w głęboko wierzącej rodzinie, przywiązanej do Kościoła. Jeden z wujków Ryszarda Gałązki służył w Armii Krajowej i chętnie opowiadał historie, jakie mu się przydarzyły, a także przygody innych AK-owców. Dorastający Ryszard, dzięki nim kształtował swoje poglądy. Duży wpływ na niego miało też radio Wolna Europa, którego cała familia słuchała regularnie, a przekazywane przez rozgłośnię informacje były komentowane przez starszych. –Już wtedy widziałem znaczną rozbieżność między tym, co się mówiło w czasie radiowych audycji, a wiadomościami przekazywanymi przez tutejsze media. Dzięki Wolnej Europie miałem wiedzę na temat Katynia czy późniejszych wydarzeń, chociażby inwazji na Czechosłowację w 1968 r. Wtedy nie mieliśmy telewizora w domu, więc radio było źródłem wiedzy i rozrywki – wyjaśnia R. Gałązka. I dodaje, że to dzięki rozgłośni zainteresował się językiem angielskim. Zafascynowały go wówczas rock & rollowe piosenki takich zespołów jak The Beatles, The Animals czy The Rolling Stones. – Był to czas formacji, zacząłem mieć wyrobione zdanie na temat komunistycznego systemu – zauważa nauczyciel. Na rodzinnych spotkaniach panował duch patriotyzmu, dyskutowano o polityce i śpiewano piosenki "z lasu" czyli typowo partyzanckie. – Myślę, że to nie było bez znaczenia w mojej późniejszej postawie.-stwierdza działacz Solidarności.
Już w czasie nauki w liceum postanowił zamanifestować swoje poglądy. W 1968 r. poruszony protestami studenckimi i brutalnym ich stłumieniem, wraz z kolegą z klasy powiesili na szkolnej gazetce ściennej, ulotkę z napisem: "Solidaryzujemy się ze studentami Uniwersytetu Warszawskiego pałowanymi przez Milicję Obywatelską". Po kilku godzinach wszyscy, włącznie z dyrekcją, wiedzieli o tym incydencie. R. Gałązkę wezwano na dywanik, ale sprawa zakończyła się jedynie ustną naganą. Zdecydował się na studia w Lublinie, na UMCS, tam jak przyznaje studenci byli bardzo pilnowani, a po wydarzeniach marcowych, z uczelni usunięto wszystkich "wichrzycieli" kierując ich do wojska lub więzienia. Jak wspomina pedagog był to czas kiedy poznawał literaturę, także tę zakazaną. Dzięki siostrze koleżanki z roku, która była asystentem na KUL-u miał dostęp do części biblioteki przeznaczonej jedynie dla wykładowców. – Pamiętam jak dostałem " Rok 1984" George Orwella wydaną w języku angielskim. Pierwszy raz w życiu miałem wtedy tę książkę w ręku. Zrobiła nam mnie ogromne wrażenie - opowiada R. Gałązka. – Studiowanie języka angielskiego znacznie poszerzyło moje horyzonty - dodaje nauczyciel.
W II części artykułu o Ryszardzie Gałązce przybliżymy okres, w którym był internowany.
Cały artykuł przeczytacie w najnowszym numerze i e-wydaniu Słowa Podlasia, nr 43
Napisz komentarz
Komentarze