Na świat przyszedł w Gnojnie w 1926 r. Jego ojca Stefana, który był rolnikiem w czasie I wojny światowej powołano do czynnej służby wojskowej. Trafił do jednostki w Lublinie, gdzie został ordynansem pułkownika. Później Stefan z bratem Janem wziął udział w wojnie polsko-bolszewickiej, w której starszy brat zginął. Po powrocie do rodzinnych Borsuk ożenił się z Teofilą, z którą miał dwoje dzieci. W 1939 roku skierowano go do jednostki w Brześciu. Z wrogiem zetknął się w Łucku, jednak znacząca przewaga sił, zmusiła polskie wojsko do ewakuacji. Kiedy zwycięstwo odniósł Związek Radziecki, oddział rozwiązano. Ojciec Zdzisława, mimo, iż miał do przejścia 250 km, nie poddał się i wrócił do domu pieszo.
Z czasów międzywojnia Z. Trochimiuk chętnie wspomina harcerskie piosenki śpiewane przy ogniskach, podchody, zawody i obozy. – By należeć do drużyny trzeba było mieć zgodę rodziców, przed jej podpisaniem mama spytałam mnie, co się robi na zbiórkach. Ciężko było mi odpowiedzieć, bo chciałem się zapisać ze względu na to, iż podobały mi się mundury. Jako mały chłopiec nie podchodziłem do tego ideowo. Jednak, odczytałem wtedy swojej rodzicielce pierwsze zdanie z przyrzeczenia: "Harcerz służy Bogu i Polsce.", a ona kiedy to usłyszała, odpowiedziała: "Jak służy Bogu to możesz należeć" - wspomina. Do ważnych momentów zalicza też przyrzeczenie, które składał w 1938 r. na bialskim lotnisku przy komendancie swojej drużyny Bronisławie Czyżyku. - Wtedy zobaczyłem dużo starszych ode mnie osób, które również należały do harcerstwa. Wszyscy nosili długie spodnie, co mi się wydało czymś wspaniałym, gdyż nas nazywano "krótkomajtkowcami". Mój wzrok przyciągnęły też liczne odznaczenia, jakie mieli wyżsi stopniem harcerze. Złożenie przysięgi na sztandar hufca było dla mnie ogromnym przeżyciem, mówiliśmy: "Mam szczerą wolę całym życiem pełnić służbę Bogu i Polsce, nieść pomoc bliźniemu i być posłusznym prawu harcerskiemu" – relacjonuje emerytowany pedagog. I dodaje, że do dziś ma książeczkę ze znakami, jakich używało się w czasie podchodów.
Cały reportaż znajdziecie w aktualnym numerze i e-wydaniu Słowa, 45/2018
Napisz komentarz
Komentarze