Jerzy Sroka, publikował w Słowie Podlasia od 1979 r. Pseudonim "Sawko" wziął się z podróży rowerem po okolicznych wsiach. Podczas nich dziennikarz odwiedzał dawnych partyzantów, a także rozmawiał z rdzennymi mieszkańcami, którzy posługiwali się gwarą podlaską. Ta go na tyle zafascynowała, że skrzętnie notował nowo zasłyszane słowa. W końcu stwierdził, iż ma ich zgromadzonych tyle, że może tym językiem zacząć pisać artykuły. Tak powstała słynna satyryczna seria "Żeb to pomorek!". Publicysta był też autorem szopek noworocznych, do których starannie się przygotowywał, rozpoczynając pisanie już w październiku. - Nieraz zrywał się w nocy i biegł do gabinetu, a kiedy pytałam go co się stało, odpowiadał, iż ma świetną myśl, którą musi zanotować. Szopki były doskonałe, nie tylko poruszały tematy współczesne, ale była też do nich tak dobrana melodia, że świetnie je się śpiewało. Publikował je przez pięć lat, jedną z nich można przeczytać na wystawie w muzeum – mówi Jagoda Sroka żona dziennikarza. W jego kręgu zainteresowań J. Sroki był jednak przede wszystkim okres II wojny światowej i okupacji. Tym tematom poświęcił niemal 400 artykułów prasowych. Drukiem wydał też wiele książek. Wśród nich m.in. "Biała na Podlasiu", "Leśniacy", "Obrońcy twierdzy brzeskiej", "Historia Zakładu Kształcenia Nauczycieli w Leśnej Podlaskiej", "Bialska Spółdzielnia Mieszkaniowa "Zgoda" 1958-1993" i "9 Podlaska Dywizja Piechoty Armii Krajowej". By pisać, marzył od najmłodszych lat, choć swego pragnienia nie zdradził rodzicom, nawet ukochanemu ojcu, który często podsuwał mu patriotyczną literaturę. W planach miał nawet stworzenie trylogii Podlasia, i choć z powodu śmierci, projektu tego nie skończył jego żona postarała się o wydanie I tomu. - Był człowiekiem nie tylko pracowitym, ale też bardzo skrupulatnym, zbierał liczne notatki, w swoim biurku zgromadził tyle materiałów, że na ich podstawie można by napisać jeszcze kilka książek. Gdy zaczął publikować stał się znaną osobą, nawet w środowisku warszawskim. Kiedy zmarł w jednej w stołecznych gazet ukazało się wspomnienie, w którym napisano, iż odszedł jeden z najlepszych dziennikarzy Podlasia - zaznacza wdowa.
J. Sroka publikował też liczne artykuły w Tygodniku Kulturalnym, było to pismo, gdzie przeważnie pisali ludzie, którzy nie byli związani z komuną i nie należeli do partii. Wówczas naczelnym był tam Jerzy Ślaski, syn akowca, który sam również należał do AK. Później napisał wstęp do książki "Brześć nad Bugiem", autorstwa Jerzego Sroki, którą skończyła i wydała Jagoda. - Zawsze myślał o potomnych, chciał by młodzi wiedzieli skąd się wzięła Biała Podlaska. Nie było pytania dotyczącego regionu, na które nie umiałby odpowiedzieć. Stale czytał, pisał, zbierał. Wszystkie pierwsze numery "Słowa Podlasia" oprawiał – opowiada żona dziennikarza. Lata dzieciństwa Jerzy spędził w Brześciu, jego ojciec Władysław był podoficerem i komendantem Związku Strzeleckiego. Bardzo kochał swoje dzieci, ale też był dla nich niezwykle pobłażliwy, w przeciwieństwie do matki, która trzymała dom żelazną ręką. – Jurek chętnie wspominał, jak ojciec zabierał jego i siostrę Marię do kina. Na początku zapewniał żonę, iż dzieci tylko ich odprowadzą, a kiedy byli już na miejscu mówił pociechom by biegły na górę, a on w tym czasie prosił żonę by zaczekała w holu. Gdy kupił bilety brał ją pod rękę i szli na piętro. Ona widząc dzieci, denerwowała się pytając: Co oni tu jeszcze robią? Wtedy słyszała od męża, iż szkoda by wracały, skoro już są na miejscu, zwłaszcza, iż za chwilę zaczyna się film wart obejrzenia. Takim podstępem gwarantował dzieciom rozrywkę, a małżonka postawiona w takiej sytuacji, nie potrafiła zrobić rodzinnie przykrości, więc zgadzała się na to by wszyscy razem zobaczyli seans – opowiada Jagoda Sroka. Kiedy zaczęła zbliżać się wojna, ojciec Jerzego poprosił o przeniesienie do Białej Podlaskiej, do macierzystej jednostki 34 pułku piechoty. Odznaczony krzyżem Virtuti Militari przez Józefa Piłsudskiego, za walkę w wojnie z bolszewikami, w czasie II wojny światowej zaczął uczestniczyć w akcjach podejmowanych przez Związek Walki Zbrojnej. Niestety, w 1941 r. został zatrzymany i wywieziony do Oświęcimia, gdzie zginął. Jurek także postanowił walczyć i wraz z kolegami wstąpił do Szarych Szeregów. Razem z Jankiem Furmanem, Wacławem Kononowem, Ryszardem Sworowskim i Wacławem Wawrzyniakiem działał w drużynie, która nazywana była Rysiami. To oni m.in. postawili, pomordowanym przez Niemców Polakom pamiątkowy grób w Janówce. Później wstąpił w szeregi Armii Krajowej, w której walczył o wolność kraju.
Napisz komentarz
Komentarze