Pan Marek świerki rosnące na posesji tuż pod linią niskiego napięcia zgłasza do przycięcia co pewien czas. – Drzewa rosną tu kilkadziesiąt lat. Zostały posadzone zanim pociągnięto sieć przez posesję. Na moim podwórku jest również słup, na którym rozpięte są druty elektryczne. Świadczę służebność i nie robię z tego problemu. Dotychczas nie było też problemu, gdy przyjeżdżali pracownicy PGE i przycinali drzewa, które są już tak wysokie, że zagrażają linii. Jednak tym razem było inaczej – mówi pan Marek.
Pan Marek twierdzi, że po pracach wykonanych przez energetyków korona drzewa ucierpiała w około 30 procentach. – W moim mniemaniu to znaczna szkoda dla drzewa, która uniemożliwia mu dalszy żywot. Co gorsza, sąsiedzi widząc tak okaleczone drzewo, mnie pytają co zrobiłem. Drzewa są zinwentaryzowane na mapach geodezyjnych. Jako właściciel czuję się odpowiedzialny za ich kondycję. Nie wiem, kto ma teraz ponosić odpowiedzialność za tę dewastację – mówi pan Marek.
Tymczasem PGE, odpowiadając nam, nie podnosi kwestii odpowiedzialności za sposób potraktowania drzewa na posesji pana Marka. – Wykonana wycinka gałęzi przy czwartym świerku, do której pan wnosi uwagi, została przeprowadzona w taki sposób i w takiej formie, jak przy trzech poprzednich świerkach – odpowiada na zadane przez nas pytania Karolina Szewczyk.
Cały artykuł przeczytacie w najnowszym numerze i e-wydaniu Słowa Podlasia, nr 51-52
Napisz komentarz
Komentarze