Świat goni coraz prędzej, gubiąc się we własnych pragnieniach. A w centrum tego szaleństwa stoi szary i mały człowiek. Taki jak Zenon, Marcin czy Leokadia. Naznaczeni samotnością, ubóstwem lub chorobą walczą o każdy dzień i czekają na... zapowiadaną nadzieję.
Nieco mroźny poranek. W małej miejscowości pod Białą Podlaską w piecu rozpala Zenon. – Drewko układamy na drewko, potem wzniecamy ogień – tłumaczy. – Różnie się pali. Czasem dym się cofnie i poleci na chałupę. Ważne, że jest ciepło, bo na zewnątrz temperatura poniżej zera – dodaje. Mężczyzna mieszka sam w małym drewnianym domu. Wokół pełno zielonych świerków. Obraz sielski. – Wcześniej mieszkałem z matką. Opiekowała się mną, sprzątała, gotowała i przygotowywała święta. Pamiętam pachnące potrawy, choinkę i kolację wigilijną. 7 lat temu zmarła. Początkowo wyjeżdżałem na Boże Narodzenie do siostry. W tym roku wolę zostać w domu, przyzwyczaiłem się już do samotności – opowiada mężczyzna. Pan Zenon nie pracuje, mieszka w domu siostrzeńca, utrzymuje się wyłącznie z zasiłku wypłacanego przez MOPS. Miesięcznie otrzymuje 350 zł. Latem stara się dorobić, wykonując drobne prace, zimą nie mam takiej możliwości. – Czuję się zrezygnowany, nie będę ubierać choinki, lampki oddałem już 2 lata temu siostrzeńcowi. Na stole położę jedynie 2 gałązki świerku, aby poczuć jego zapach – tłumaczy. – Święta nie różnią się dla mnie niczym od pozostałych dni. Może uda mi się jedynie kupić pół kilograma szynki i to będzie wyjątkowy akcent tego okresu. Nie będę przygotowywał wigilii – wyjaśnia pan Zenon. Na pytanie, czy spędzi Boże Narodzenie przed telewizorem odpowiada: – Nie mam prądu. Odcięli mi, bo nie zapłaciłem rachunku. Położę się i w ciszy przetrwam ten trudny dla mnie czas.
Cały artykuł przeczytacie w najnowszym numerze i e-wydaniu Słowa Podlasia, nr 51-52
Napisz komentarz
Komentarze