Mężczyzna wciąż żywi nadzieję, iż uda mu się odzyskać płótno. – Szukam go na różnych wystawach i w kolekcjach, wierzę, że uda mi się go odzyskać. To dla mnie bardzo ważne – zaznacza Antoni Łukijańczuk. Ostatnie wspomnienie związane z ojcem dotyczy jego pogrzebu. - Zmarł jak miałem trzy lata, wtedy zaprowadzono mnie do sąsiadki, a ona postawiła mnie w oknie i widziałem jak przyjeżdża karawan i zabierają trumnę - wspomina.
Piotr mając 18 lat zgłosił się do wojska na ochotnika, trafił do oddziałów Józefa Hallera, w których zasłużył się szczególną odwagą i determinacją. Jego umiejętności zostały docenione przez Józefa Piłsudskiego, który przyznał mu dwa odznaczenia, ze swoją podobizną i napisem "Bóg, Honor, Ojczyzna". Po zakończeniu I wojny światowej, ojciec Antoniego powrócił do domu i założył rodzinę. Niestety, tym razem szczęście mu nie dopisało, gdyż pierwsza żona wraz z dzieckiem zmarła przy porodzie.
Sąsiedzi widząc jego tragedię wyswatali go z Franciszką z Komarówki. Z nią Piotr miał trzech synów, w tym najmłodszego Antoniego. Sielanka nie trwała długo, gdyż żona po trzecim porodzie wpadła w depresję i musiała spędzić dłuższy czas w szpitalu psychiatrycznym w Choroszczy. Gdy wróciła do domu, wybuchła II wojna światowa.
Prawdziwą chwilę grozy rodzina przeżyła, gdy zawyła syrena alarmowa. Wówczas wszyscy schowali się, we wcześniej przygotowanym, schronie, w jakim kilka dni przedtem umieścili pościel, wodę i zapasy pożywienia. Chwilę po ukryciu się, rozległa się kanonada wystrzałów. Było też słychać świst pocisków. Nagle jeden uderzył w oborę sąsiada, zniszczył drzewko wiśniowe oraz zerwał pół dachu. Syn tego człowieka był na zewnątrz i impet jaki towarzyszył wybuchowi sprawił, iż padł on na ziemię. Wyciągnięto go z błota i zaniesiono do schronu by ocucić. Jak się okazało nie miał żadnych obrażeń, jedynie przeżył szok.
Cały artykuł przeczytacie w aktualnym numerze i e-wydaniu Słowa Podlasia, nr 8
Napisz komentarz
Komentarze