Rafał Fijoł z Komarna Kolonii w gminie Konstantynów stracił osiemnaście pszczelich rodzin 2 maja. Przyznaje, że inni pszczelarze z okolicy także odnotowali straty. Kiedy zobaczył, iż z każdym dniem coraz więcej pszczół pada i nie zostaje wpuszczonych do ula powiadomił Powiatowy Inspektorat Weterynaryjny w Białej Podlaskiej. Z związku z tym, 3 maja, do jego gospodarstwa przyjechała inspekcja i pobrała próbki by zbadać, co było powodem wyginięcia pszczół. Właściciel pasieki został powiadomiony, iż wyniki prawdopodobnie będą znane po miesiącu.
Mężczyzna pszczelarstwem zajmuje się od dwudziestu siedmiu lat i ma w sumie 58 uli. Pszczoły wyginęły w 18 ulach. Jego zdaniem pozostałe pasieki nie zostały zniszczone, gdyż znajdują się w innym miejscu. - Wydaje mi się, że upadek pszczół może wynikać ze stosowania środków ochrony roślin w nieodpowiednich godzinach. Na szkoleniach uczono mnie, że spryskiwanie sadów czy rzepaku powinno się odbywać od 18 do 6 rano, a w tym przypadku ktoś się pospieszył i zrobił oprysk w godzinach wcześniejszych – wyjaśnia Rafał Fijoł. I dodaje, że w tym czasie sad kwitł, podobnie jak kaszka znajdująca się na jego terenie, więc to przyciągnęło pszczoły, które po przebywaniu na spryskanych roślinach zmieniły zapach i nie zostały wpuszczone do uli, a same nie są w stanie przeżyć, więc padły. Po pięciu dniach pszczelarz zrobił przegląd i zobaczył, że w dodatku wiele z pszczół nie wróciło do ula. Podobna sytuacja zdarzyła się w dwóch gospodarstwach w Zakalinkach, a także we wsi koło Serpelic.
- My pszczelarze walczymy, by oprysk zaczynał się dopiero od godziny 19 lub później. Pszczoła po oprysku nie zostaje wpuszczona do ula, a sama nie przetrwa jednej nocy – zaznacza Rafał Fijoł. Nie ukrywa też, że słyszał o przemycaniu środków ochrony roślin z Białorusi i Ukrainy, które mają silniejsze i dłuższe działanie, ale wyklucza, by w okolicy ktoś z nich korzystał.
Cały artykuł przeczytacie w aktualnym numerze i e-wydaniu Słowa Podlasia, nr 21
Napisz komentarz
Komentarze