Pierwszy wyrok Dariusz W. usłyszał w grudniu ubiegłego roku. Sąd Okręgowy w Lublinie wymierzył mu wówczas karę 12 lat pozbawienia wolności. Mężczyzna od początku nie przyznawał się. - Mogę przysiąc na Najświętszą Maryję Pannę i Pana Jezusa, że ja do jej śmierci się nie przyczyniłem. Przysięgam na Boga przed wszystkimi, że ja tego nie zrobiłem – zapewniał podczas śledztwa. Przypomnijmy, że do tragedii doszło w nocy z 16 na 17 lipca 2017 roku.
Oskarżony utrzymywał, że złapał żonę rękami za szyję, trwało to jednak tylko kilkanaście sekund, ale potem żyła. Mówił, że stracił nad sobą panowanie z powodu ciągłych awantur i nadużywania przez nią alkoholu. - Byłem jak w amoku, w szoku, bo ile można to wytrzymać – wyjaśniał. Rano znalazł ją leżącą na podłodze i wezwał pogotowie. Wyjaśnienia te nie znalazły jednak potwierdzenia w zebranym materiale. Jak ustalił sąd pierwszej instancji mężczyzna przed zabójstwem znieważał żonę, groził jej pozbawieniem życia, naruszał też jej nietykalność cielesną, bił i dusił.
Cały artykuł przeczytacie w aktualnym numerze i e-wydaniu Słowa Podlasia, nr 23
Napisz komentarz
Komentarze