Jest to chyba najtrudniejsza sprawa w historii parczewskiej prokuratury. Przypomnijmy. Pod koniec kwietnia ubiegłego roku pracownicy kolei jadąc pojazdem szynowym po torach w Królewskim Dworze, w lesie między Parczewem a Milanowem dostrzegli ciało kobiety. Zwłoki leżały między torami a lasem. Chcieli wezwać pogotowie, ale na pomoc było za późno, gdyż 32-latka już nie żyła. Zaalarmowali policjantów. Przybyły na miejsce prokurator zarządził sekcję zwłok. Ustalono wtedy, że kobieta jechała pociągiem relacji Warszawa-Lublin.
Rozpoczęło się śledztwo. Policjanci przesłuchali wszystkich świadków, którzy podróżowali feralnym składem oraz zabezpieczyli nagrania z kamer, które znajdowały się na trasie pociągu i z miejsc, w których młoda kobieta mogła przebywać zanim wyruszyła w podróż. Nagrania przeanalizowali technicy specjalizujący się w zakresie informatyki, ale nic nie znaleźli.
Następnie prokuratura zwróciła się z prośbą o przeprowadzenie badań kryminalistycznych przez instytut badań i ekspertyz sądowych w Krakowie. Niestety i te badania, choć trwały kilka miesięcy nie dały odpowiedzi na pytanie dlaczego 32-letnia mieszkanka powiatu biłgorajskiego leżała martwa przy torach w lesie.
Cały artykuł przeczytacie w aktualnym numerze i e-wydaniu Słowa Podlasia, nr 28
Napisz komentarz
Komentarze