Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 22 listopada 2024 17:54
Reklama
Reklama Baner reklamowy - warsztat samochodowy - pogotowie

Słowo na święta od 37 lat

Lata 80. ubiegłego wieku. Kryzys, puste półki, życzenia do złotej rybki, ale z poszanowaniem tradycji i w oczekiwaniu na zmiany. Z sentymentem do tamtych czasów z okazji świąt wracamy. Tym większym, że towarzyszymy naszym Czytelnikom już 37 lat!
Słowo na święta od 37 lat

Co z tym karpiem?  

"Cena karpia nie jest niska" - pisaliśmy w grudniu 1984 roku. Za sztukę o wadze 1,5 kg trzeba było zapłacić 450 złotych, więc jak zauważył autor Roman Galiński, nie jest to artykuł konsumpcyjny na co dzień dla średnio zamożnej rodziny. Po czym stwierdził: "stale rośnie  wydajność produkcji ryb z jednego hektara lustra wody" (jak dziwnie dzisiaj brzmi ta retoryka dobrze znana Czytelnikom z tamtych lat!).

Rosła jednak słabo, bo w bialskich sklepach nie było ryb na początku grudnia. Kwitło za to kłusownictwo. Strażnicy z Polskiego Związku Wędkarskiego odnotowali 300 stanowisk nielegalnego odłowu karpia.  O akcjach obrońców praw zwierząt pod hasłem "uwolnij karpia" nikt wówczas nie słyszał. Karpia mamy dziś pod dostatkiem. Niektórzy zastanawiają się tylko, czy to aby nie chińska podróbka naszego. 

13 grudnia 1984 roku, a więc w trzecią rocznicę wprowadzenia stanu wojennego, Słowo na pierwszej stronie odnotowało inny jubileusz - stulecie szpitala w Białej Podlaskiej. Mieścił się on wówczas przy ul. Warszawskiej, gdzie obecnie jest Caritas i Środowiskowy Dom Samopomocy. Trwała budowa Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego przy ul. Terebelskiej. Dzisiaj ordynator neonatolog Riad Haidar wraz z całym zespołem ratuje w nim wcześniaki. Wówczas cieszyliśmy się, że w porównaniu do roku 1944, kiedy na tysiąc narodzonych dzieci nie dożywało 130, w roku 1984 było ośmiokrotnie mniej.

O żniwach w grudniu?

Tak. W świątecznym numerze z 1984 roku znajdujemy informację o wynikach konkursu "Najlepszy żniwiarz". Zorganizował go Wojewódzki Ośrodek Postępu Rolniczego w Grabanowie. Podsumowanie nastąpiło dopiero 27 listopada. Temat w sam raz do omówienia przy świątecznym stole...  

Za to w roku 1985 przed Nowym Rokiem zastanawialiśmy się, gdzie na zabawę sylwestrową. Możliwości pobalowania były aż trzy. Pierwsza, najtańsza: za 3300 zł od pary można było spędzić szampańską noc w domu socjalnym Biaweny. Za tę kwotę oferowano dania garmażeryjne, alkohol i muzykę do tańca. Drożej, bo 4 tys. od pary kosztować miała atrakcja numer dwa: zabawa w Elremecie, ale tylko dla swoich, czyli pracowników. Dla osób spoza zakładu było to już 4.500 zł od pary. Najwyższa półka, to sylwester w społemowskich lokalach Stylowa (istnieje do dziś) i Arenda (obecnie sklep) za 5.600 zł od pary. W naszej ocenie, ceny nie były wygórowane, gdyż w Krakowie czy Katowicach za kartę wstępu dla dwóch osób trzeba było zapłacić 12.500 zł.

W Lubence w latach 80. działał już zespół obrzędowy założony przez Kazimierza Kusznierowa, kierownika Wiejskiego Domu Kultury. "Herody" to widowisko obrzędowe, o którym opowiedzieliśmy Czytelnikom w świątecznym numerze w roku 1985. Interesujące, jak dbano o autentyczność. Dowiadujemy się, że aby odtworzyć dawne obrzędy, instruktorzy z Wojewódzkiego Domu Kultury w Białej Podlaskiej: Anastazja Wrębiak, Stanisława Szymani i Bożena Nowicka, odwiedzały mieszkańców z magnetofonami, aby zarejestrować zapamiętane przez nich teksty.  Najwięcej pamiętał Bolesław Nazaruk. Według jego relacji, misterium jasełkowe grane było w Lubence w roku 1925. Zespół Kusznierowa tworzyli amatorzy, chłopcy w wieku 14-30 lat.  Herody w ich wykonaniu znane były nie tylko w Lubence, ale i wielu podlaskich miejscowościach. 

Była ruina

Rok 1987 kończyliśmy opisem "agonii pałacu", dworu w Nosowie, który uratował po kilku latach bialski przedsiębiorca Tadeusz Kociuk. W tamtym czasie stan budowli z ciekawą historią był tragiczny. W słynącym z przepychu salonie, urządzono podręczny magazyn wypełniony workami ze zbożem, szmatami, mnóstwem gratów i żelastwa. Po parkiecie spacerowały kury, w oknach zamiast szyb wstawiono dyktę. Mieszkający we dworze Franciszka Wężyka lokatorzy skarżyli się, że nijak nie da się tych murów ogrzać. Dach przeciekał, ze ścian osypały się ozdobne tynki.

Mieszkańcy byli potomkami ludzi pracujących przed wojną we dworze. Obiekt ulegał systematycznej dewastacji po wojnie. Okazałe drzewa z otaczającego parku ścinano na budulec potrzebny przy wznoszeniu Urzędu Gminy w Leśnej Podlaskiej. Szczątki karocy, jeszcze wówczas walały się w pobliżu rozpadającej się stajni. Pisaliśmy wówczas, że może kiedyś znajdzie się ktoś bogaty i chętny, aby podnieść zabytek z ruiny...

Święta z tradycją

Kolada, czyli wieczerza wigilijna, do której zasiadano po wniesieniu przez gospodarza do domu snopu żyta, wieszanie pod sufitem (pułapem) jemioły zamiast ubierania choinki to dawne zapomniane zwyczaje mieszkańców nadbużańskich wsi. Opisywaliśmy je obszernie w 1987 roku w ostatnim przedświątecznym numerze. Mieszkańcy wsi pamiętali jeszcze najdawniejsze zwyczaje i chętnie o nich opowiadali.

"Oj, kolada, Koladycia" - rozpoczynała się jedna z popularnych piosenek znana jeszcze do niedawna w Janówce z gm. Hanna. Gospodarz zachowywał snopek żyta do Nowego Roku. W tym dniu rano słomą z niego okrywał pnie drzewek owocowych, aby dobrze obrodziły. Snopek był okołocony, czyli omłócony z ziarna. Kolędniki (w oryginale koładnyki), to nie tylko ci, którzy chodzili po wsi  z kolędą, ale to też pieczone w piecu pierożki z makiem, suszonymi gruszkami czy jagodami - smakołyk na świąteczny stół.  

Złota rybka wysłuchała

Wśród życzeń do złotej rybki na 1988 rok były i te od Andrzeja Krzyształowicza, ówczesnego dyrektora Stadniny Koni w Janowie Podlaskim. Prosił o łagodniejszą zimę, bo obawiał się, czy wystarczy opału. Mówił także: "marzy mi się, aby koniunktura na konie arabskie w świecie utrzymała się jak najdłużej. Od niej zależą przecież wyniki naszej stadniny".
A Mieczysław Czarnecki, dyrektor Szkoły Muzycznej w Łosicach prosił złotą rybkę: "spraw, aby w sklepach muzycznych każdy klient mógł kupić wymarzony instrument. W tej chwili nie można kupić nawet strun" ...

Beata Malczuk


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklamadotacje rpo
KOMENTARZE
Autor komentarza: Dajcie SpokójTreść komentarza: Taaa specjalny zespół od naganiania spragnionych wolności ludzi do głosowania na prezydenta konkretnej partii "bo inaczej nie zorganizujemy czytania ustawy, bo nam się wydaje że obecny prezydent odrzuci" Śmiech na sali.Data dodania komentarza: 21.11.2024, 18:02Źródło komentarza: Bliżej legalizacji marihuany w Polsce? Zajmą się tym Petru i JachiraAutor komentarza: c ytTreść komentarza: A krowy? Szczepić krowy, są większe od psa i kota. To o wiele więcej obywatela, na statystyczny przypadek zakaźny. Przyznajcie się, nie zrzucaliście kostek, na Stado?Data dodania komentarza: 21.11.2024, 16:57Źródło komentarza: Wścieklizna w natarciu. Wykryto ją u domowego psa i krowyAutor komentarza: ccytTreść komentarza: Za 30mln, to da się rzekę kupić ... do jakiegoś morza, niekoniecznie Bałtyku, bo tam, to już wiecieData dodania komentarza: 21.11.2024, 16:54Źródło komentarza: Radni miejscy zdecydują czy przyjmą gminne ściekiAutor komentarza: chyży rójTreść komentarza: niech najpierw szczepią psy i koty będąnce w niewoli w miescie,Dodatkowo właściciele nie sprzątają po swoich niewolnikach,Postawić strażnika miejskiego i niech wali mandaty,od tego jest.Data dodania komentarza: 21.11.2024, 10:57Źródło komentarza: Wścieklizna w natarciu. Wykryto ją u domowego psa i krowyAutor komentarza: chyży rójTreść komentarza: a to dlatego,bo trzeba używać i rozumu a im zabrakloData dodania komentarza: 21.11.2024, 10:48Źródło komentarza: Kierowała po alkoholu. Uderzyła w busa
Reklama
Reklama