Po raz czwarty miłośnicy kolejnictwa i osoby pragnące zachować kolejową tradycję naszego regionu spotkały się na festynie zorganizowanym przez Stowarzyszenie Bugowiaki, Fundację "Spróbuj ponownie z nami" i Urząd Miasta Terespol.
Odnowiony dworzec PKP w Terespolu stanowił idealne miejsce do wykładów i wspomnień. – Terespol to nie tylko handel czy Straż Graniczna, ale przede wszystkim kolej. Nasze miasto położone jest na ważnym szlaku. Obecnie przez Terespol w kierunku Małaszewicz jeżdżą ogromne składy pociągów również z Chin, czyli reaktywowany jest szlak jedwabny. A pamiętam jeszcze parowozy, z kominów których wędrował dym, i którymi jako dziecko jeździłem z mamą do sklepu komercyjnego w Warszawie po wędlinę – opowiadał burmistrz Terespola Jacek Danieluk.
Historia kolei w naszym regionie sięga drugiej połowy XIX wieku. Odcinek drogi warszawsko-terespolskiej został oddany w 1867 roku. – Leopold Kronenberg, bankier i milioner z Warszawy, był bardzo przewidujący. Ocenił, że poprowadzenie torów na wschód będzie sprzyjało wywozowi wyrobów z zachodu na chłonny rynek rosyjski. Pomysł ten cały czas go nie opuszczał. W końcu poprzez podstawionego człowieka, bo wcześniej naraził się władzom, urzeczywistnił swoje zamiary i otrzymał koncesję na budowę tej drogi – wyjaśnił Jacek Rutkowski, pracownik PKP Intercity.
O tym, jak budowa kolei wpłynęła na rozwój miejscowości, opowiedziała wnuczka zawiadowcy, Ewa Lipowiecka z Chotyłowa. Wcześniej Antoni Paszkowski wygłosił prelekcję na temat bezpieczeństwa sterowania ruchem pociągów i wyjaśnił, jak zmieniało się wnętrze lokomotywy, które obecnie przypomina kokpit samolotu.
Cały artykuł znajdziesz w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa nr 49.
Sylwia Bujak
Napisz komentarz
Komentarze