Po niespodziewanej i nagłej śmierci ordynatora oddziału dziecięcego pojawiły się problemy z obsadzeniem dyżurów, szczególnie w soboty oraz dni wolne od pracy. Dyrekcji trudno jest znaleźć specjalistów z zakresu pediatrii za pieniądze, jakie jest w stanie im zaoferować. Lekarze są gotowi przyjść, ale chcą zarabiać znacznie więcej. Są jednak górą w tych pertraktacjach, bo w kraju nie ma ich zbyt wielu.
- Jeden nieszczęśliwy wypadek zachwiał funkcjonowanie bardzo dobrze prosperującego oddziału. Aby pozyskać lekarzy musimy licytować się z innymi szpitalami. Specjalista pójdzie bowiem tam, gdzie dadzą mu lepsze warunki płacowe – tłumaczył podczas sesji starosta Jerzy Maśluch. Przekonywał, że w tej sprawie odbyło się nawet posiedzenie zarządu. Zapewnił też, że nie narzucił dyrektorowi lecznicy limitów w negocjacjach finansowych. Ma wyłożyć z kieszeni tyle, aby przyciągnąć pediatrę do siebie. - Ile wydamy, to wydamy. Nawet jeśli się zadłużymy to trudno, ale nie możemy doprowadzić do upadku oddziału. Taka jest koniunktura tego rynku, a my musimy iść z duchem czasu, żeby nie dopuścić do tego, aby nasz szpital pozostał jedynie placówką opiekuńczo-leczniczą - podkreślił starosta.
Cały artykuł przeczytacie w elektronicznym i papierowym wydaniu Słowa Podlasia, z 26 listopada
Napisz komentarz
Komentarze