Już kiedy była dzieckiem dorośli zachwycali się jej rysunkami, choć ona sama się temu dziwiła. Później, do tworzenia zachęcali ją nauczyciele. Kiedy ukończyła ósmą klasę, mama zaproponowała, że zawiezie ją na egzaminy do liceum plastycznego w Nowymi Wiśniczu pod Krakowem. - Byłam zdruzgotana, że rodzicielka chce się mnie pozbyć. Dlatego z premedytacją, postanowiłam oblać wszystkie egzaminy. Trwały one kilka dni i sprawdzały umiejętności nie tylko z malarstwa i rzeźby, ale też z historii sztuki. Zdawałam wtedy na ceramikę, ale zgodnie z moim planem, wyłożyłam się na każdym egzaminie – wspomina malarka. Z związku z tym wróciła do Białej Podlaskiej, gdzie ukończyła II LO im. Emilii Plater, a następnie rozpoczęła naukę w dwuletnim Studium Nauczycielskim. Później były studia na UMCS w Lublinie na Wydziale Artystycznym na kierunku wychowanie plastyczne. Specjalizowała się w zakresie grafiki warsztatowej, w pracowni prof. Maksymiliana Snocha. Ukończyła też studia podyplomowe z zarządzania zasobami ludzkimi.
W 1993 roku rozpoczęła pracę w Młodzieżowym Domu Kultury. Jej zadaniem była edukacja dzieci i młodzieży w zakresie sztuk pięknych. Szybko wokół niej skupiła się grupa młodych ludzi, którzy regularnie przychodzili na zajęcia. Po krótkim okresie wspólnie z jedną z wychowanek, Basią, nadały kołu nazwę „Kreska”. Dotychczas wykształciła już 450 osób. W większości to podopieczni, którzy na zajęcia przychodzili przez kilka lat. Duża cześć jej uczniów związuje swoje życie ze sztukami pięknymi. Studiują grafikę, malarstwo, rysunek, ma też wśród absolwentów wielu architektów. – Jestem z nich dumna, ale też zawsze podkreślam, że jeżeli nawet ktoś nie zajmie się zawodowo sztuką, to czego się nauczył i przeżył w "Kresce" może mu w życiu się przydać– zaznacza. Przyznaje, że lekcje z rysunku czy malarstwa na pewno uwrażliwiają uczestników na otaczający świat. Na kolory, kształty, zapachy i inne doznania. Latem, co roku, od wielu lat członkowie „Kreski” wyjeżdżają wspólnie z Kołem Fotograficznym "Migawka" na warsztaty. Bierze w nich udział starsza młodzież, w wieku od 14 do 20 lat. Najczęściej wyruszają do Drohiczyna. - Dla nas jest to magiczne miejsce, gdzie łapiemy natchnienie. Tam tworzymy, obserwujemy naturę, słuchamy ptaków. Uważamy, że nie ma piękniejszego zakątka na świecie. Często tam maluję też prywatnie – wyjaśnia artystka. Jej malowanie pozwala wypowiadać swoje myśli. - Jest to też odskocznia od codziennych problemów. Przeniesienie się w inny wymiar. Moje prace są dziwne, bajkowe. Wciąż szukam bodźców. Są nimi słowa, zapachy, np. dziś widziałam liść pędzony wiatrem. Od razu zobaczyłam obraz, więc on powstanie. Chociaż mój liść może mieć oczy czy uszy, a także duszę i serce – dorzuca.
Cały artykuł przeczytacie w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa Podlasia, z 3 grudnia
Napisz komentarz
Komentarze