Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 22 listopada 2024 12:27
Reklama dotacje rpo
Reklama Baner reklamowy - warsztat samochodowy - pogotowie

Region: Kostucha w czarnego barana zaklęta oraz wielka miłość drwala i rusałki

Tym razem w naszym cyklu „Tajemnice podlaskich legend” powrócimy do Międzyrzeca Podlaskiego, gdzie na mostku nad Krzną do dziś możliwe, że straszy czarny baran... Zajrzymy też do gminy Rossosz i poznamy legendę o Bordzile i Zielawce.
Region: Kostucha w czarnego barana zaklęta oraz wielka miłość drwala i rusałki

Czarny baran to postać, która dość często pojawia się w opowiadaniach i przekazach ludowych. Zazwyczaj symbolizowała nieczystą siłę, złego ducha, który miał zwabić nieświadomych ludzi lub omamić ich nieczystą mocą. Taki baran pojawiał się także w naszym regionie. Podobno przechadzał się barierkami mostu nad Krzną…

Gdzie się podział czarny baran?
Wieki temu, nad rzeką Krzną w Międzyrzecu Podlaskim, górował wspaniały zamek. Niestety, pewnego razu, z niewiadomych przyczyn zapadł się pod ziemię tak głęboko, że ślad po nim zaginął. W miejscu, gdzie stał nie pozostał nawet jeden kamień. Sam zamek pozostał jednak w pamięci lokalnej ludności, a opowieść o nim przekazywana była z pokolenia na pokolenie. Od tamtej też pory miejsce, w którym znajdował się zamek i powstałą w tym miejscu ulicę ludzie zaczęli nazywać Zamczyskiem. Droga biegła wzdłuż rzeki, jednak w pewnym momencie skręcała w jej otchłań. Mądrzy ludzie postanowili połączyć oba brzegi Krzny wąską kładką, którą z czasem wymieniono na drewniany mosteczek. Według legendy po barierkach mostu, każdej nocy o północy, przechadzał się czarny baran. Nieraz słyszano relacje osób, które miały okazję spotkać się oko w oko z czarną postacią. Wielu zaręczało, że baran istnieje i niejeden śmiałek próbował go złapać. Zawsze kończyło się to jednak fiaskiem, bo zwierzę, nawet gdy człowiek już miał do w rękach, nagle znikało i zapadało się w ciemnościach. Choć baran nic złego ludziom nie robił, po pewnym czasie okrzyknięto, że z pewnością jest to jakaś nieczysta siła, która jedynie przybiera postać jagnięcia. Ludzie nie wiedzieli jednak jak to sprawdzić. (...)

Legenda o Bordzile i Zielawce

Dawno dawno temu, przed wiekami, wśród polskiej ziemi szumiały nieprzebyte puszcze. Jak onegdaj bajali starzy ludzie, nie każde drzewo w puszczy ma swoją historię. Swoją opowieść snują tylko te najstarsze, najbardziej doświadczone, te zaczarowane....

Dziś opowiemy o dwóch takich drzewach, które rosną w Bordziłówce, na zachodnim Polesiu. Teraz nie ma już puszczy, nie ma tylu dzikich zwierząt co dawniej, a te drzewa stoją od dawien dawna zadumane i zasłuchane w szum wiatru. W puszczy pod Rossoszem, w pobliżu rzeki Mulawy mieszkał drwal Bordziło. Był on bardzo rosłym i krzepkim mężczyzną, o bujnej brodzie i orzechowych oczach, w których niejedna panna topiła swoje nadzieje. Bordziło pracował w lesie, ścinał wielkie drzewa, rąbał drwa i przygotowywał drewno dla smolarzy. W swojej pracy często zapuszczał się bardzo daleko w leśne ostępy. Wiejska szeptucha przestrzegała przed czyhającymi w głębokich kniejach niebezpieczeństwami. Prosiła, żeby ludziska uważali, bo w borze czają się upiory, rusałki, baby wodne i biesy, a i bogunki mogły tu zbłądzić czasami. Jednak on nie zważał na te słowa, mając je za czcze gadanie. Lubił swoją pracę, kochał las i ptaki, śpiewające mu nad głową. Uwielbiał obserwować łanie na polanach, kicające zajączki i wiewiórki sprytnie skaczące z drzewa na drzewo. Nieopodal szałasu smolarzy Bordziło miał swoje ulubione miejsce. Ludzie gadali, że to uroczysko, bali się tam chodzić, bo ponoć można było spotkać tam rusałki, co było bardzo niebezpieczne, tym bardziej dla urodziwych chłopców, a wiedzcie, że poniektórzy spotkali tam zaczarowane zwierzęta, np. żaby, które z powodu jakiegoś dziwacznego czaru były niebieskie. Biło tam małe źródełko, którego woda dopływała do niewielkiego leśnego stawu. Lubił tam siadać, odpocząć chwilkę, napić się zimnej, rześkiej wody. (...)

Cały artykuł przeczytacie w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa Podlasia, z 7 stycznia


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklamadotacje rpo
KOMENTARZE
Autor komentarza: Dajcie SpokójTreść komentarza: Taaa specjalny zespół od naganiania spragnionych wolności ludzi do głosowania na prezydenta konkretnej partii "bo inaczej nie zorganizujemy czytania ustawy, bo nam się wydaje że obecny prezydent odrzuci" Śmiech na sali.Data dodania komentarza: 21.11.2024, 18:02Źródło komentarza: Bliżej legalizacji marihuany w Polsce? Zajmą się tym Petru i JachiraAutor komentarza: c ytTreść komentarza: A krowy? Szczepić krowy, są większe od psa i kota. To o wiele więcej obywatela, na statystyczny przypadek zakaźny. Przyznajcie się, nie zrzucaliście kostek, na Stado?Data dodania komentarza: 21.11.2024, 16:57Źródło komentarza: Wścieklizna w natarciu. Wykryto ją u domowego psa i krowyAutor komentarza: ccytTreść komentarza: Za 30mln, to da się rzekę kupić ... do jakiegoś morza, niekoniecznie Bałtyku, bo tam, to już wiecieData dodania komentarza: 21.11.2024, 16:54Źródło komentarza: Radni miejscy zdecydują czy przyjmą gminne ściekiAutor komentarza: chyży rójTreść komentarza: niech najpierw szczepią psy i koty będąnce w niewoli w miescie,Dodatkowo właściciele nie sprzątają po swoich niewolnikach,Postawić strażnika miejskiego i niech wali mandaty,od tego jest.Data dodania komentarza: 21.11.2024, 10:57Źródło komentarza: Wścieklizna w natarciu. Wykryto ją u domowego psa i krowyAutor komentarza: chyży rójTreść komentarza: a to dlatego,bo trzeba używać i rozumu a im zabrakloData dodania komentarza: 21.11.2024, 10:48Źródło komentarza: Kierowała po alkoholu. Uderzyła w busa
Reklama
Reklama