W Próchenkach, największej wsi gminy Olszanka, niczego nie brakuje. Wszystko, co najważniejsze, występuje w liczbie pojedynczej. Jest jedna szkoła, biblioteka, OSP, stowarzyszenie na rzecz rozwoju wsi i kościół. Za to cmentarze we wsi są aż trzy. Największy, współczesny, katolicki, leży na tyłach parafialnej świątyni. Drugi to cmentarz żołnierzy, którzy zginęli w 1915 roku. Podczas I wojny światowej na polach pod Olszanką i Próchenkami rozegrała się bitwa między wojskami niemieckimi i rosyjskimi, w której uczestniczyli też Polacy, siłą zaciągnięci do zaborczych armii. Siedem lat temu, w miejscu gdzie pochowano uczestników tych walk, odsłonięto pamiątkową tablicę i postawiono krzyż. Regularnie odbywają się tam uroczystości upamiętniające poległych, a sam cmentarz zarejestrowała Rada Pamięci Walk i Męczeństwa. Trzeci cmentarz, choć leży tuż obok tego wojennego, mało komu jest znany.
- Przyznam szczerze, że jak tu przyjechałem, to nawet nie wiedziałem, że jest takie miejsce. Bo to wówczas cmentarza nie przypominało. Tam po prostu rosły ogromne krzaki, wszystko zarośnięte, mur był ledwo widoczny. Dopiero później zrobiono tam porządek i teraz wygląda to już lepiej- mówi w rozmowie ze „Słowem Podlasia” proboszcz parafii Tadeusz Turyk. Żeby wejść na teren trzeciego prócheńskiego cmentarza trzeba popchnąć metalową, zardzewiałą bramkę scalającą dwie ściany sięgającego do pasa kamienno-ceglanego muru. Trudność w pokonywaniu chaszczy znajdujących się za murem uzależniona jest od pory roku, dlatego zdecydowanie najłatwiej po cmentarzu poruszać się późną jesienią. Ewentualnie taką zimą, z jaką mamy obecnie do czynienia. Ale obchodzenie wokół tej i tak niewielkiej przestrzeni nie ma sensu, bo nie znajdziemy tam nic ponad to, co rzuca się w oczy od razu po przekroczeniu bramy. (...)
Jak opisuje w swojej pracy „Unici ziemi łosickiej” historyk Tomasz Dobrowolski, Próchenki założono w połowie XIII wieku i pierwszymi mieszkańcami wsi byli ruscy osadnicy. Kolejne informacje dotyczące lokalnej społeczności pochodzą już z XVI oraz XVII wieku i świadczą o istnieniu we wsi cerkwi prawosławnej. Przełom dla Próchenek, oraz całego regionu, nastąpił w październiku 1596 roku kiedy odbył się Synod Brzeski.
W Rzeczpospolitej Obojga Narodów obawiano się, że car pod przykrywką spraw religijnych będzie wykorzystywał prawosławnych mieszkańców naszej ziemi do swoich rozgrywek politycznych. Stąd pomysł zawiązania Unii Brzeskiej - połączenia w Rzeczpospolitej cerkwi prawosławnej i kościoła katolickiego. W ten sposób prawosławni poddani króla Zygmunta III Wazy zachowali swój bizantyjski obrządek, ale przyjęli zwierzchnictwo papieża. To dotyczyło także południowego Podlasia, gdzie wkrótce znacznie zmieniła się struktura wyznaniowa na korzyść nowo powstałej wspólnoty. (...)
Wspomnienia mieszkanki Próchenek, Heleny Filipczuk, opublikowane m.in. w Podlaskich Wiadomościach Diecezjalnych z 1990 roku, do dziś wywołują emocje, choć od opisywanych wydarzeń minęło ponad 150 lat.
Strach było patrzeć, jak bito. Naprzód do naga rozbierano, skóra pod razami siniała, czerniała i puchła. Bito na dworze, a mróz był tęgi, zwykle zaczynano od najmłodszego, chłopiec, dziewczyna, a jak się napatrzyli na ból dzieci, to dopiero szli rodzice. Jęki męczonych rozlegały się wszędzie (...).
W ten sposób carscy urzędnicy w obstawie uzbrojonych Kozaków próbowali złamać lokalnych unitów, którzy odmawiali przejścia na prawosławie. Kościoły unickie rozkradano i niszczono, ludność bito i poniżano, a duchownych zastraszano. Szczególnie tragiczna jest historia ostatniego unickiego proboszcza Próchenek, Laurentego Makowskiego, którą tak opisuje Helena Filipczuk:
Ksiądz Makowski radził ludziom, żeby nie przystawali na złą wiarę i przy Panu Bogu się ostali i że on sam woli tłuc kamienie przy drodze, niż pójść na wiarę nie po myśli Ojca Świętego. Ale w tym czasie rząd sprawił taki okrutny bal dla księży w Janowie i zapowiedział, że który ksiądz przyjedzie na ten bal, to dostanie dużo pieniędzy i będzie mu dobrze, a który nie przyjedzie, to niech się wynosi i w parafii nie ostanie dłużej. Ksiądz Makowski z Próchenek pojechał do tego Janowa, choć się dotąd zarzekał, że tego nie zrobi. (...)
Jak wynika z relacji mieszkanki Próchenek proboszcz Makowski złamał się pod naciskiem władz i odprawił mszę zmieniając obrządek. Tego parafianie mu nie wybaczyli. (...)
Z czasów funkcjonowania parafii greckounickiej zachowały się w archiwach liczne księgi stanu cywilnego, w większości te wypełniane przez księdza Makowskiego, opisanego we wspomnieniach Heleny Filipczuk. Oprócz tego w Archiwum Państwowym w Lublinie można znaleźć bogatą dokumentację dot. licytacji na urządzenie ikonostasu w świątyni a także budowę szkółki parafialnej. Zgromadzone akta dobitnie pokazują, jak żmudny był cały biurokratyczny proces związany z jakąkolwiek materialną działalnością duchowych instytucji - ogłoszenia przetargu, decyzje, pozwolenia, kosztorysy… Niestety, wśród zachowanych pism nie ma żadnych szczegółów dotyczących cmentarza, pozwalających na przykład dowiedzieć się czegoś więcej o innych osobach leżących w prawosławnych grobach w Próchenkach. (...)
Cały artykuł przeczytacie w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa Podlasia, z 17 marca
Napisz komentarz
Komentarze