Polna droga odchodzi prostopadle od powiatowej szosy i przecinając łyse o tej porze roku ziemie uprawne zatrzymuje się dopiero na ścianie lasu. Tam trasa zmienia się w żwirową serpentynę, wijącą się wzdłuż granicy wyznaczanej przez drzewa. Droga parę razy zakręca jak rzeka, zanim rozejdzie się niczym delta na szerokiej, zielonej, trawiastej polanie. Każdy, kto pokonuje ten szlak, mija po drodze nieliczne gospodarstwa, wśród których wyróżniają się parterowe chaty z charakterystycznie pomalowanymi okiennicami. Najważniejszy budynek w Horodku, bo tak nazywa się to miejsce, znajduje się na samym końcu tej trasy.
Cisza tutaj jest bezwarunkowa. W bezchmurne dni słońce rysuje cienie drzew na fasadzie kościoła, przez co ceglany, czerwony mur wygląda jak popękany od upływu czasu. To mylne wrażenie. Ściany świątyni są w nienagannym stanie, choć odkąd je postawiono minęło ponad sto lat. Tylko skąd w ogóle na tym odludziu wziął się kościół?
Siwa broda, długie włosy, przepaska z liści. Tak w ikonografii przedstawiany jest niejaki Onufry, syn perskiego króla, który żył na przełomie IV i V wieku. Według historycznych i religijnych podań Onufry najpierw wstąpił do zakonu, a potem postanowił zostać pustelnikiem. Egzystował samotnie na Pustyni Tebaidzkiej, gdzie żywiły go anioły i co tydzień, w każdą niedzielę, podawały komunię świętą. Wiemy to z opisów mnicha Pafnucego, który spotkał starca na piaszczystym pustkowiu. Onufry zmarł na jego rękach po sześćdziesięciu latach spędzonych w odosobnieniu i został obwołany świętym. Jego kult szybko się rozprzestrzenił, szczególnie na Wschodzie, w samym Konstantynopolu (dzisiejszy Stambuł), stanęły dwie świątynie pod jego wezwaniem. (...)
Według informacji na stronie internetowej parafii w Drelowie, pierwszy odnotowany w Horodku cud miał miejsce w 1670 roku. Niejaki Jacek Machniewicz, pochodzący z Halicza, był niewidomy. Kiedy usłyszał o Horodku kazał się tu przywieźć i dzięki modlitwie odzyskał wzrok. Warto zwrócić uwagę na to, że Halicz, obecnie miasto na Ukrainie, jest oddalony od Drelowa o prawie pół tysiąca kilometrów. To pokazuje skalę popularności kultu św. Onufrego w czasach, gdy informacje przekazywano sobie jedynie pocztą lub z ust do ust.
Jak podaje witryna parafii Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny uzdrowień takich jak wyżej wspomniane było coraz więcej, a wieść o nich rozszerzała religijną sławę Horodka. Zresztą, nie tylko o zdrowie się modlono. Wierni zanosili prośby o odnalezienie zaginionych rzeczy, szczęśliwy powrót do domu czy po prostu wstawiennictwo w ważnej dla nich sprawie. Także współcześnie nie brakuje świadectw ludzi, którzy twierdzą, że doznali cudu dzięki modlitwie do opiekuna Horodka.
Na stronie internetowej drelowskiej wspólnoty znajduje się m.in. relacja Zbigniewa Olesiejuka z Żerocina:
W 19 roku życia uformował się na mojej głowie guz wielkości orzecha laskowego. Rodzina doradzała mi wizytę u lekarza, a ja gorąco modliłem się do świętego Onufrego, prosząc o wstawiennictwo u Boga. Wiele razy chodziłem do Horodka i paląc lampkę przed kapliczką, modliłem się o pomoc. I przyszła. Guz stopniowo zaczął zanikać. Bez leczenia szpitalnego ustąpiły wszelkie dolegliwości.
Nie ma pewności co do tego, kiedy dokładnie w Horodku pojawiły się drewniane krzyże i kapliczki, ale większość źródeł wskazuje na XVII wiek. Pierwszą konkretną, udokumentowaną datą budowy świątyni, jaką podaje drelowska parafia, jest rok 1760. Wówczas powstał drewniany kościół z ołtarzem ku czci świętego Onufrego, którego budowlę zainicjował ksiądz Mikołaj Waszyński. Dwie dekady później swój udział w historii tego miejsca miała postać nietuzinkowa, członek Komisji Edukacji Narodowej i marszałek Trybunału Głównego - Adam Kazimierz Czartoryski. Książę, właściciel ordynacji międzyrzeckiej, wsparł finansowo budowę nowej kaplicy w Horodku. (...)
Na samym początku XIX wieku poleska pustelnia, dotychczas funkcjonująca jako samodzielne miejsce kultu, stała się częścią unickiej parafii w Drelowie. Dalsze jej losy ściśle już są powiązane z kolejnymi historycznymi zawirowaniami, targającymi okupowaną przez zaborców Rzeczpospolitą w owym niespokojnym stuleciu. Bo chociaż historia Europy nie wspomina o Horodku, to Horodek historię Starego Kontynentu zapamiętał bardzo dobrze.
Najmocniej w dziejach tego sanktuarium zaznaczyło się Powstanie Styczniowe. Okolice Drelowa były miejscem konspiracyjnych spotkań powstańców i właśnie w kościele świętego Onufrego modlono się o powodzenie niepodległościowego zrywu. Tutaj też niestety odprawiono nabożeństwo, po którym rozwiązano miejscowy oddział powstańców, gdy losy antycarskiego ruchu były przesądzone i rok 1864 zapisał się jako kolejna nieudana próba powrotu Polski na mapy świata. Według podań chorąży lokalnych powstańców, Grzegorz Kowalski, po tej pożegnalnej mszy, na strychu kościoła ukrył polski sztandar, który służył żołnierzom. Niestety, ów symbol niepodległości nie doczekał wolnej Polski - kilkanaście lat później spłonął razem z całą świątynią. (...)
Cały artykuł przeczytacie w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa Podlasia, z 24 marca
Napisz komentarz
Komentarze