Drapieżnik złapał się za lewą tylną łapę. Przerażony i obolały warczał i nie pozwalał do siebie podejść. Zwierzaka odkryli grzybiarze, w zagajniku między Horoszkami a Serpelicami, którzy zadzwonili na numer alarmowy 112. Obok leżała padlina sarny, która zginęła w innym wnyku. Zgłoszenie przyjęto, a na miejsce zadysponowano zastęp Ochotniczej Straży Pożarnej z Serpelic. Strażacy zabezpieczyli teren i z dużą ostrożnością podali wilkowi wodę. Na miejsce przybył też wójt Sarnak Grzegorz Arasymowicz.
Wilk był wychudzony i wycieńczony, by zwierzę oswobodzić i opatrzyć należało je zatem bezpiecznie uśpić. Jak się okazało, nie było to proste. Na terenie powiatu, żadna ze służb nie dysponowała bowiem sprzętem umożliwiającym bezpieczne podanie leku, gruntowne przebadanie, zoperowanie i przetransportowanie wilka. Powiadomiono zatem pracowników siedleckiej delegatury Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Warszawie a oni poprosili o pomoc specjalistów ze Stowarzyszenia dla Natury “Wilk” z Żywca oraz warszawskiego ogrodu zoologicznego.
Po kilkunastu godzinach cierpień roczny samiec, otrzymał wreszcie środek znieczulający, po czym zasnął. Po odcięciu z wnyka i badaniu okazało się, że jest w dobrej kondycji, a łapa szczęśliwie nie ucierpiała znacząco od zaciśniętej pętli. Zaobserwowana opuchlizna była efektem obrażeń, jakich wilk doznał co najmniej kilka tygodni wcześniej, prawdopodobnie też na skutek złapania się we wnyki. Wówczas zwierzę straciło trzy palce, a kończyna od tego czasu była zniekształcona.
(...)
Cały artykuł przeczytacie w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa Podlasia, z 16 czerwca
Napisz komentarz
Komentarze