Ptaki pożerają pęczniejące ziarno, niszcząc młode pędy roślin. Siewki mające już dwa listki obumierają, a gospodarze zmuszeni są do przesiewania kolejnych hektarów. Tymczasem straty wciąż nie podlegają przepisom o rekompensacie za szkody łowieckie. - Co roku jest coraz gorzej, ponieważ populacja żurawi się zwiększa. Teraz latają już całymi stadami. W ubiegłym roku zniszczyły mi 1 hektar upraw, w tym to już 7 hektarów - opowiada Tomasz Kościuczyk z Łózek.
- W skali całej miejscowości jest to nawet 30 hektarów upraw kukurydzy, więc straty są bardzo znaczące. Chcemy wspólnie zgłosić sprawę do gminy, aby zainterweniowała, jak miało to miejsce w przypadku bobrów.
Jego zdaniem gmina lub koło łowieckie winny wystąpić o odstrzał. Ale to ostateczność, do tego "mało przyjemna". - W określonych sytuacjach wydajemy pozwolenie na odstrzał konkretnej liczby osobników danego gatunku przez osoby z uprawnieniami myśliwskimi. Pojawia się tu jednak kwestia kosztów i czasu. Do każdej sprawy podchodzimy indywidualnie - informuje Paweł Duklewski, rzecznik prasowy Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Lublinie. - Nie wyobrażam sobie sytuacji, by jakikolwiek myśliwy zechciał strzelać do żurawi, ponieważ nie jest to przyjemne zadanie. Są to ptaki piękne, dobrze się kojarzące, nie objęte do tej pory łowiectwem. Poza tym trzeba strzelać z bardzo daleka, nie da się bowiem do nich podejść blisko, gdyż są bardzo płochliwe - zaznacza wójt Drelowa Piotr Kazimierski, prywatnie członek jednego z kół łowieckich. (...)
Cały artykuł przeczytacie w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa Podlasia, z 16 czerwca
Napisz komentarz
Komentarze