Pseudohodowlę z Wohynia na początku maja ubiegłego roku zlikwidowała Fundacja na rzecz Ochrony Praw Zwierząt Ex Lege. Wolontariusze w asyście policji przez czternaście godzin zabierali przestraszone, zagłodzone i wyniszczone psiaki, które wypełniały każdy kąt brudnego i zaniedbanego gospodarstwa. Psy były schorowane, cierpiały na choroby skóry.
"Szczeniaki pozamykane były w ciasnych klatach, w których nie mogły się nawet poruszać. Stały w nienaturalnych pozycjach, powodujących ból. Na podwórku, przy płocie na łańcuchu, stał owczarek niemiecki, opętany na karku i klatce piersiowej sznurem ze sprzączką, która przypięta była do łańcucha. Licha i dziurawa buda nie była żadnym schronieniem. Sześciomiesięczne szczenięta wyglądały jak skarłowaciałe" – tak w sądzie opisywała warunki przetrzymywania psów szefowa fundacji Dorota Włosek.
Jak zeznała, zwierzęta były trzymane w stanie rażącego zaniedbania i niechlujstwa. Oprócz psów w gospodarstwie były też owce, bydło oraz króliki, tak samo zaniedbane i zagłodzone.
Wyrok zapadł w styczniu tego roku. Andrzej T. ma zapłacić... 400 zł grzywny. Sąd, określając wysokość kary, kierował się sytuacją materialną oskarżonego, który nie posiada stałego źródła dochodu i ma niepełnosprawną córkę. Wziął też pod uwagę jego dotychczasową niekaralność. Kwota grzywny, zdaniem sądu, spełni swój cel wychowawczy i zadośćuczyni poczuciu społecznej sprawiedliwości.
To jednak jeszcze nie koniec spraw przeciwko Andrzejowi T., bo fundacja Ex Lege złożyła do sądu w Radzyniu Podlaskim zawiadomienie o maltretowaniu zwierząt w Wohyniu. Co prawda prokurator postępowanie już umorzył, uznając, że znęcanie nad zwierzętami nie było zamiarem właściciela gospodarstwa, ale fundacja odwołała się od tej decyzji i sąd będzie musiał sprawę rozpatrzyć. – Liczymy na to, że przynajmniej w tej sprawie pseudohodowca zostanie sprawiedliwie ukarany – informują władze fundacji.
Aneta Franczuk
Więcej w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa nr 7
Napisz komentarz
Komentarze