Na przełomie maja i czerwca kobieta wystosowała skargę na wójta i przesłała ją do urzędu marszałkowskiego. Zarzuciła włodarzowi, że mimo wcześniejszych obietnic nie zatrudnił jej w urzędzie gminy. Ponoć miała obiecane stanowisko robotnika gospodarczego. Zamiast niej fuchę otrzymała inna mieszkanka.
Pracownicy wydziału spraw społecznych urzędu marszałkowskiego po przeanalizowaniu dokumentu uznali, że nic w tej sprawie zrobić nie mogą, bo nie mają takich kompetencji. Pismo przesłali więc do gminy. - Otrzymaliśmy je 23 czerwca. Zostało przekazane radzie. Jego analizą, 2 lipca zajęła się komisja skarg, wniosków i petycji – relacjonuje sekretarz gminy Anna Obel-Szurek.
Na posiedzenie prócz wójta zaproszono również skarżącą, która podtrzymała swoje stanowisko. Włodarz tłumaczył radnym i kobiecie, że do prac porządkowych zatrudnia osoby bezrobotne, które na podstawie zawartej wcześniej umowy kieruje mu Powiatowy Urząd Pracy w Parczewie. Tych zasad zmienić nie może. Przedstawiciele komisji po wysłuchaniu obydwu stron uznali skargę za bezzasadną. (...)
Cały artykuł przeczytacie w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa Podlasia, z 21 lipca
Napisz komentarz
Komentarze