Dni Konia Arabskiego w stadninie Janów Podlaski to doroczne święto miłośników wierzchowców czystej krwi. Na to słynne wydarzenie ciągną ludzie z całej Polski i najodleglejszych zakątków świata. By skorzystać z możliwości obejrzenia zwierząt jeszcze w stajniach, Małgorzata J. z rodzinnego Sandomierza wyruszyła dzień przed rozpoczęciem aukcji. 46-latka końmi pasjonowała się od wczesnych lat dziecięcych – jeździła wierzchem, regularnie zasiadała na widowniach zawodów konnych i bywała na prezentacjach najpiękniejszych ras czy właśnie na janowskich "dniach arabów".
Przez pewien czas udawało jej się nawet łączyć swoje hobby z wyuczonym zawodem fizjoterapeuty, prowadząc zajęcia z hipoterapii – metody rehabilitacji z udziałem koni.
Noc na parkingu
W południe 6 sierpnia 2011 roku, po pokonaniu blisko czterogodzinnej trasy, Małgorzata dotarła na miejsce. Granatowy volkswagen pozostał na zaimprowizowanym na łące parkingu przy głównym wjeździe do stadniny, a kobieta ruszyła pieszo podziwiać ogiery i klacze. Spędziwszy wśród zwierząt całą sobotę, do auta wróciła wieczorem. Podczas krótkiej rozmowy telefonicznej z jednym ze swoich synów, oznajmiła, że zaraz kładzie się spać, by móc od rana korzystać z zorganizowanych przez pobliskie stajnie atrakcji. W trakcie kilkudniowych pokazów w okolicy trudno było znaleźć wolne miejsce w hotelach, a wynajęcie pokoju mogłoby znacznie nadszarpnąć budżet rodziny J. Małgorzata więc, nie zważając na niewygody, planowała spędzić noc na tylnych siedzeniach swojego samochodu. Nie było w tym nic niezwykłego, co roku robiło tak wielu gości stadniny. Jednak tej nocy auto Małgorzaty było jedynym na parkingu w promieniu 150 metrów, w oddali można było dostrzec jeszcze kilka białych namiotów. Kobieta nie bała się jednak. Mimo filigranowej postury niewiele rzeczy ją przerażało, wręcz kochała ryzyko, a samotna noc w aucie nie robiła na niej większego wrażenia. Pewności siebie dodawała jej też sprawność fizyczna, żywiołowe usposobienie i wygrana niedawno walka o życie – dwa lata wcześniej miała poważny wypadek i po czołowym zderzeniu z TIR-em cudem doszła do zdrowia.
Pośpiech funkcjonariuszy
W niedzielę już od bladego świtu parking zapełniał się przyjezdnymi oraz krzątającymi się pracownikami stajni i pobliskich knajp. Szykowano się na ważnych gości – w licytacji polskich koni mieli wziąć udział bogaci biznesmeni, szejkowie z krajów arabskich czy perkusista The Rolling Stones z żoną. Od poprzedniego dnia Janów Podlaski gościł także ówczesnego prezydenta Polski Bronisława Komorowskiego. W całym tym pośpiechu, przejęciu i porannej senności, niewielu zwróciło uwagę na otwarte na oścież drzwi od granatowego golfa. Poniżej, na krótko przystrzyżonej trawie, zawinięta w śpiwór leżała Małgorzata. Zdawało się, że twardo śpi. Dopiero z bliska jeden z koniuszych dostrzegł kałużę krwi. Kilka metrów dalej leżał zawinięty w foliowy worek myśliwski nóż.
(...)
Cały artykuł przeczytacie w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa Podlasia, z 11 sierpnia
Napisz komentarz
Komentarze