- Kiedy rzeka wylała monitorowaliśmy sytuację i jednocześnie sprawdzaliśmy wspólnie z Wodami Polskimi czy wszystkie legalne tamy są otwarte. Mogliśmy to sprawdzić także dzięki mieszkańcom, którzy pływali Zielawą kajakami. Okazało się, że istnienie nielegalna tama w Studziance, która została wykonana przez jednego z mieszkańców. W związku z tym podjęliśmy działania informujące Wody Polskie o zaistniałej sytuacji – mówi wójt gminy Łomazy Jerzy Czyżewski.
Dodaje, że urząd gminy dostał odpowiedź, iż Wody Polskie wiedzą o nielegalnej tamie i wystosowały pismo do jej wykonawcy. – Instytucja zaleciła rozbiórkę i zagroziła sankcjami prawnymi, jeśli polecenie nie zostanie wykonane. Poinformowano nas też, że jeżeli właściciel tamy jej nie usunie, zrobią to Wody Polskie na jego koszt. Niestety, przepisy mówią, iż konieczne jest wyznaczenie dwóch terminów usunięcia tamy. Pierwszy minął 30 czerwca, teraz zostanie wyznaczony kolejny. Dopiero po wysłaniu pism z ustalonymi terminami, Wody Polskie będą mogły podjąć się samodzielnego rozebrania tamy – wyjaśnia wójt Jerzy Czyżewski. (...)
Marian Niczyporuk właściciel tamy wyjaśnia, iż nie miała ona wpływu na wylanie rzeki. – Tama nie koliduje z nurtem rzeki, nie spiętrza wody. Woda przepływa swobodnie. W czasie nawalnych deszczy moja tama była otwarta. Staram się o legalizację tamy. Jeśli będę miał utrudnienia ze strony Wód Polskich, będę pisał do Ministerstwa Rolnictwa. Można do mnie przyjechać i sprawdzić jak to wygląda. Tama istnieje od 1992 r. i wybudował ją jeszcze mój ojciec. Ja tylko ją wyremontowałem by nie powodowała zalewania łąk – wyjaśnia Marian Niczyporuk. (...)
Sołtys Studzianki Stanisław Dziobek przyznaje, że jego łąka została zalana i nie zbierze ani drugi, ani trzeci raz siana, podobnie jak wielu innych rolników mający ziemię przy rzece Zielawie, na wysokości Studzianki i w jej okolicach. – Zalało mi 70 arów, z tego miejsca miałabym dużo siana, myślę, że z drugiego koszenia zebrałbym 10 bel, które były mi potrzebne do nakarmienia bydła. Teraz będę musiał dokupić bele aby wyżywić zwierzęta. Myślę, że nielegalna tama mogła się przyczynić do tego, iż woda wylała w tak znacznym stopniu – stwierdza sołtys Studzianki.
Tadeusz Bańkowski ma 2 hektary przy rzece Zielawie, z dwóch pokosów zazwyczaj zbierał 100 bel siana. – W tym roku nie zebrałem ani jednej, a mam hodowlę bydła, by je wykarmić zawsze wystarczało mi siano, które zebrałem na swoich łąkach. W tym roku będę musiał je kupić, więc strata jest znaczna. Będę musiał szukać dostawców, jeszcze nie wiem, jaka będzie cena. Woda na łąkach stała dwa tygodnie, wyglądało to jak jezioro. Musiałem też ponieść koszty by zebrać zgniłą trawę, a poniosę kolejne by ją zutylizować – zaznacza Tadeusz Bańkowski. (...)
Cały artykuł przeczytacie w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa Podlasia, z 11 sierpnia
Napisz komentarz
Komentarze