- Generał żywo interesował się życiem mieszkańców wsi. Ja w czasie wybuchu powstania opuściłam Warszawę i schroniłam się u rodziny w Leszczance. Gdy generał Świerczewski dowiedział się, że jestem z wykształcenia pedagogiem, zachęcał mnie do jak najszybszego rozpoczęcia pracy tu, na miejscu. Obiecał, że wojsko wybuduje we wsi szkołę. Nie zdołał dotrzymać obietnicy. Front szybko poszedł na zachód - tak w 1969 roku w wywiadzie dla gazety „Sztandar Ludu” ówczesna dyrektorka szkoły, Stanisława Ciećwierz, wspominała pobyt „Waltera” w Leszczance.
Bo ta sytuacja nie zniechęciła młodej pedagog, wręcz przeciwnie. Stanisława Ciećwierz wykorzystując sprytnie mechanizmy funkcjonujące w Polsce Ludowej postanowiła zawalczyć o szkołę dla Leszczanki właśnie w oparciu o postać generała Świerczewskiego. Mitycznego „Waltera”, którego wizerunek ówczesna władza niosła na sztandarach propagandy.
Sowiecki Polak
Jest rok 2019, w Muzeum Powstania Warszawskiego grupa rosyjskich dziennikarzy przygotowuje historyczny reportaż dotyczący wydarzeń z 1944 roku. Polski przewodnik tłumaczy przed kamerą rolę Armii Czerwonej i Ludowego Wojska Polskiego w odbiciu Warszawy z niemieckich rąk. W pewnym momencie z jego ust pada określenie „sowiecki generał Karol Świerczewski”. Rosjanie oburzeni przerywają pracownikowi muzeum.
- Przecież Walter to był polski generał! Urodził się w Warszawie, jego rodzice byli Polakami! – przekrzykują się dziennikarze znad Wołgi. Ale polski przewodnik pozostaje niewzruszony. - My Świerczewskiego nie uważamy za Polaka – ucina rozmowę i prowadzi gości z Moskwy do kolejnej sali.
Ta sytuacja, której byłem świadkiem, idealnie odzwierciedla kontrowersje jakie do dzisiaj wywołuje postać generała. Bo Świerczewski rzeczywiście urodził się w Warszawie, u schyłku XIX wieku w robotniczej, polskiej rodzinie, ale już w wieku 18 lat, po wybuchu I wojny światowej, młody Karol trafił do Rosji. I tam zaczął budować swoją karierę w bolszewickich strukturach. Aktywnie uczestniczył w Rewolucji Październikowej, oraz w rosyjskiej wojnie domowej, oczywiście po stronie komunistów. Brał też udział w wojnie polsko-bolszewickiej w 1920 roku, walcząc po stronie Moskwy. Rewolucję proletariatu wspierał także w wojnie domowej w Hiszpanii w latach trzydziestych. Jednocześnie piął się w górę po szczeblach partyjno-wojskowej kariery, chociaż jak wynika ze współczesnych, obiektywnych przekazów, był miernym dowódcą i miał poważny problem z alkoholem. Tylko dzięki wierności komunistycznej idei i oddaniu sprawie Karol Świerczewski, vel „Walter” (pseudonim zdobyty w Hiszpanii), szybko zdobył sowiecki olimp i przededniu II Wojny Światowej należał do panteonu Związku Radzieckiego. Właśnie dlatego m.in. został pierwszym dowódcą 2 Armii Wojska Polskiego, tworzonej na wschodzie. Tej samej armii, której część oddziałów, w ramach działań szkoleniowych, rozlokowano w okolicach Trzebieszowa, Radzynia i Międzyrzeca Podlaskiego.
"Wszyscy piją! Jedni bimber, inni spirytus..."
W lipcu 1944 roku zgodnie z rozkazem generała Zygmunta Berlinga w okolicach Żytomierza (dzisiejsza Ukraina), rozpoczęto formować V Dywizję Piechoty, która stanowiła część Ludowego Wojska Polskiego. Stamtąd żołnierzy we wrześniu przeniesiono w okolice Trzebieszowa, gdzie rozpoczęło się prawie półroczne szkolenie przygotowujące do walki na froncie. V Dywizja stacjonowała m.in. w Pościszach, Strzakłach, Dębowierzchach, Kurowie, Wierzejkach, Jakuszach oraz właśnie w Leszczance, gdzie swoją siedzibę miał 15 pułk piechoty, liczący prawie trzy tysiące żołnierzy.
Stan tego wojska pozostawiał wiele do życzenia. Historyk Akademii Podlaskiej w Siedlcach, profesor Edward Pawłowski w swojej pracy dot. oddziałów WP wspomina, że na początku tylko 8% członków dywizji otrzymało mundury, a niecałe 5% wyposażono w obuwie. Więc V Dywizja wyglądała tak, że część żołnierzy do Trzebieszowa przyszła… boso. Ponadto występowały ciągłe braki zarówno w sprzęcie jak i zaopatrzeniu żywnościowym. Za to czego innego nie brakowało, o czym pisał w swoich wspomnieniach pt. "Razem ze Świerczewskim" podpułkownik WP Michał Kaseja:
"W połowie września Generał Świerczewski polecił dowódcom przygotować referaty o trudnościach w dotychczasowej pracy. Dowódca piątej dywizji, ze sztabem w Trzebieszowie, gen. Aleksander Waszkiewicz, przedstawił swoje spostrzeżenia: - Obywatelu dowódco! Piją! Wszyscy piją! Jedni bimber, pędzony szeroko przez chłopów, inni spirytus w każdej postaci, czysty czy skażony. W batalionie sanitarnym wypito spirytus lekarski. Przepito nawet narzędzia chirurgiczne. Tylko pustych skrzyń nie zdołali przepić!".
Jak wynika z dalszej relacji, Świerczewski po tym oświadczeniu nakazał wysłać natychmiast do jednostki prokuratora, żeby „zrobić porządek z łajdakami”, ale skutki tej interwencji nie są znane. Wiadomo natomiast, że nie tylko wewnątrz struktur wojskowych V Dywizja Piechoty wywoływała negatywne emocje. Według zeznań wielu świadków to właśnie ci żołnierze, ze Świerczewskim na czele, dobitnie zaznaczyli swoją obecność w naszym regionie terrorem oraz licznymi rewizjami, których celem byli żołnierze podziemia niepodległościowego.
(...)
Cały artykuł przeczytacie w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa Podlasia, z 25 sierpnia
Napisz komentarz
Komentarze