Jak zaczęła się pani przygoda z kinematografią?
Już w dzieciństwie interesowałam się filmem. Pamiętam, jak siadaliśmy całą rodziną i oglądaliśmy programy o tematyce filmowej. Duży wpływ z pewnością na moje zamiłowanie do kinematografii miał cykl „Kocham kino”, prowadzony przez Grażynę Torbicką. Bardzo lubiłam też „W starym kinie”, w którym puszczano filmy starsze, należące do klasyki kina. Jako dziecko oglądałam też „Kinomaniaka” Artura Pietrasa oraz „Perły z Lamusa”, w których pokazywano bardzo dobre filmy z całego świata, poprzedzone rozmową Tomasza Raczka z Zygmuntem Kałużyńskim. Jako dziecko uwielbiałam też pasmo „Walt Disney przedstawia”, w którym najpierw puszczano bajkę, a później odcinek serialu albo film dla młodego odbiorcy. Były wszelkiego rodzaju programy edukacyjne. jak chociażby „Tik-Tak” czy „Ciuchcia”. Często oglądało się bajki na kanale Cartoon Network i miło wspominam te od Hanna-Barbera. Niedaleko mojego domu była wypożyczalnia kaset VHS, z której siostra i kuzyni co chwilę przynosili nowe filmy, które wspólnie oglądaliśmy. Tak naprawdę to zainteresowanie kinem było ze mną od zawsze. Do rodzinnych tradycji należało oglądanie „Kevina samego w domu”. Pierwszym filmem, który zrobił na mnie bardzo duże wrażenie był „Park Jurajski” Spielberga. Oglądałam go pierwszy raz jako mała dziewczynka i pamiętam, że chciałam być jak dr Alan Grant i zostać archeologiem. Nawet próbowałam szukać kości zwierząt w ogródku mojej babci, a gdy udało mi się jakąś znaleźć, pytałam, czy to aby na pewno nie jest kość dinozaura (śmiech).
Jaki film i bajka są pani ulubionymi z dzieciństwa? Jak odbierała je pani jako dziecko, a co sądzi pani o nich teraz?
Moja ulubiona bajka to zdecydowanie „Pocahontas”, a film to „Edward Nożycoręki”. „Pocahontas” wraz z upływem lat nic nie straciła na wartości, nadal się nią zachwycam, ma uniwersalny przekaz, który jak najbardziej dotrze do i do dziecka i do osoby dorosłej. Jej wizualna strona też jest fantastyczna. Do tego w głowie cały czas mam przepięknie wykonany utwór „Kolorowy wiatr” Edyty Górniak. Jeśli chodzi o „Edwarda Nożycorękiego”, jako mała dziewczynka po prostu bałam się głównego bohatera, ale jednocześnie mnie fascynował i ten cały świat przedstawiony przez Tima Burtona bardzo mi się podobał. Jako nastolatka nawet identyfikowałam się z główną postacią, który był wrażliwym outsiderem i odmieńcem o dobrym sercu. Jako osoba dorosła zaczęłam także dostrzegać inne atuty tego filmu jak przesłanie, liczne metafory, krytykę społeczeństwa i konsumpcjonizmu, piękną muzykę Dannego Elfmana. Polubiłam także aktora Johnny’ego Deppa, który grał Edwarda. Od tego momentu zaczęłam śledzić jego karierę, a później zostałam jego fanką.
Kiedy zaczęła pani pisać o filmach?
Pisanie zaczęło się, gdy byłam nastolatką i w wieku 14 lat założyłam swoje pierwsze konto na portalu filmowym. Tym portalem filmowym był oczywiście Filmweb.pl, który obecnie jest gigantem wśród tego typu platform. Tam umieszczałam swoje pierwsze teksty i komentarze o filmach. Czytałam recenzje innych użytkowników i redakcji. Pewnego dnia po prostu pomyślałam, czemu by nie spróbować swoich sił i napisać recenzji jednego z filmów, która widniałaby przy danej produkcji.
Dlaczego ostatecznie wybrała pani blog jako formę dzielenia się swoimi spostrzeżeniami?
Chciałam mieć własną przestrzeń w Internecie. Przestrzeń, w której to ja miałabym kontrolę nad tym, co się pojawia w publikacjach, jak i w komentarzach. Mogę kreować tę swoją część internetowej przestrzeni według własnych zasad. Zresztą zasady, jakie panują na moim blogu są jasne i można je znaleźć w widocznym miejscu. „Kinoholik” to takie moje miejsce z dobrą energią i z ludźmi, którzy podobnie jak ja, patrzą na kino i filmy. Poprzez facebookowy profil w formie blogu łatwiej też komunikować się z większą liczbą ludzi. Funkcjonują tu różne grupy, w których można poznawać innych pasjonatów kina.
Cały artykuł przeczytacie w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa Podlasia, z 29 września
Napisz komentarz
Komentarze