Historią swojej rodziny interesował się od najmłodszych lat, jako nastolatek spisywał już wspomnienia dziadków i informacje dotyczące koligacji rodzinnych. W starych albumach odnalazł też zdjęcia swoich pradziadków, które jak przyznaje są perełką w jego kolekcji. Pasję do poznawania przeszłości zaszczepił w nim ojciec, który chociaż z wykształcenia polonista, pracował przez wiele lat jako nauczyciel historii.
Robert studiował najpierw na Uniwersytecie Marii Skłodowskiej Curie w Lublinie (licencjat), następnie na Uniwersytecie Warszawskim (magisterium). Drzewo genealogiczne swojej rodziny tworzy od ponad 25 lat. Ma zapisanych w nim 137 przodków w linii prostej, do dwunastu pokoleń wstecz. Najstarszy z jego odnalezionych przodków to Adalbert (Wojciech) Żuk, urodzony ok. 1687 r. w Cieleśnicy. - Moje badania trwają do dziś, obecnie jestem w połowie drogi – przyznaje Robert Soldat.
W poszukiwaniach pomogła mu przynależność do Polskiego Towarzystwa Genealogicznego. Poznając członków i mając legitymację, łatwiej mu było dotrzeć do wielu archiwów i poznać realia poszukiwań, indeksacji i prawo w tym zakresie. By pozyskać dane jeździł nie tylko do Radzynia Podlaskiego czy Lublina, ale też przeszukiwał Archiwum Akt Dawnych w Warszawie i archiwa jezuitów w stolicy. Przeglądał i spisywał też parafie z całej Polski, np. z diecezji pelplińskiej czy z Warszawy. - Nie było to proste, gdyż część dokumentów pochodziło z zaboru pruskiego, więc konieczne było tłumaczenie, znajomość geografii i historii tamtych terenów. W najbliższej przyszłości wybieram się do Krakowa w poszukiwaniu unickich korzeni, gdyż w trakcie moich badań okazało się, że większość moich przodków było wyznania greckokatolickiego. Znaczna część rodziny ma pochodzenie chłopskie, ale myślę, że w przyszłości odnajdę chociaż jedną gałąź szlachecką. Może być to utrudnione, gdyż wiele archiwaliów zaginęło lub zostało spalonych – przyznaje.
Dodaje, że niekiedy szukając natrafiał na sześciu przodków równocześnie, a innym razem jednego poszukiwał nawet przez kilka lat.
(...)
Cały artykuł przeczytacie w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa Podlasia, z 12 stycznia
Napisz komentarz
Komentarze