Małgorzata Stefanik: z wykształcenia politolog i specjalista do spraw reklamy, a z zamiłowania blogerka ze specyficznym poczuciem humoru, ironicznym podejściem do popkultury, publikująca na www.gosiarella.pl. Prelegentka na konwentach, na których rozpowszechnia azjatycką popkulturę i zaciekle broni czarnych charakterów. Copywriterka i oddana fanka superbohaterów, która pisaniem nadrabia brak supermocy. Maniaczka seriali i beznadziejna idealistka.
Przez lata działałaś w sieci jako blogerka pisząca o szeroko rozumianej popkulturze, oceniając między innymi książki. Jak to jest znaleźć się teraz po drugiej stronie barykady i wydawać pierwszą powieść?
Mam ochotę przeprosić wszystkich autorów, których książki przez lata krytykowałam. No może nie wszystkich, ale część na pewno ;) A tak całkiem poważnie, chyba do końca jeszcze do mnie nie dochodzi, że niebawem znajdę się na ich miejscu. Wciąż myślę jak bloger, który gdy ekscytuje się tytułem, chce o nim rozmawiać, roztrząsać zalety oraz wady, przerzucać się argumentami z czytelnikami i pozostałymi blogerami i fanić postacie, które lubi. Rozumiem jednak, że tego zrobić nie mogę. Nikt nie lubi takich autorów, więc muszę szybko nauczyć się, jak oddzielić Gosiarellę (blogerkę) od Małgorzaty Stefanik (autorki), która powinna milcząco przyglądać się blogosferze, w której wciąż aktywnie działam.
W jakich okolicznościach narodził się pomysł na Gildię Zabójców?
Nie zabrzmi to najlepiej, ale po części z frustracji. Pochłaniając popkulturę w skali masowej, napatrzyłam się na schematy, które mnie drażniły, wieczny Second Lead Syndrome też nie ułatwiał sprawy. Zaczęłam się zastanawiać, jak wyglądałaby książka pozbawiona tych cech, taka, którą naprawdę chciałabym przeczytać i... niestety teraz sama muszę użyć najbardziej oklepanej odpowiedzi: Gildia Zabójców zwyczajnie mi się przyśniła i męczyła mnie co noc przez pół roku, nim się poddałam i zaczęłam ją spisywać. Chciałabym móc powiedzieć, że był to efekt wielu przemyśleń, planów i analiz, ale niestety większość kreatywnej pracy wykonała za mnie podświadomość.
Urban fantasy bez fantasy, kryminał, sensacja – Twoja powieść wymyka się klasyfikacji i wszelkim porównaniom. Powiedz, jak to z nią właściwie jest? Kto powinien po nią sięgnąć?
To było całkowicie niezamierzone. Kocham fantastykę całym sercem i poza nielicznymi wyjątkami nie sięgam po książki z innego gatunku. Przesiąknęłam jej klimatem tak mocno, że napisałam coś, co mocno ją przypomina, ale nie ma żadnego z elementów, które mogłyby ją jako taką definiować. Fantastyka bez grama fantastyki – w tym cały problem z klasyfikacją, ale chcę wierzyć, że dzięki temu Gildia Zabójców spodoba się zarówno jej fanom, jak i przeciwnikom. Tym pierwszym przez klimat, a tym drugim przez brak magicznych elementów. Dodatkowo książkę polecam także osobom, które wolą antagonistów od bohaterów.
No właśnie, jesteś znana ze swojej miłości do czarnych charakterów – czy w Twojej książce znajdziemy takiego nieoczywistego bohatera, którego można nienawidzić i kochać jednocześnie?
Mam nadzieję, że sporą większość, chociaż zakładam, że czytelnicy wskażą Kitsune. Właściwie już zaczęli to robić. Niemniej w powieści przewijają się głównie antybohaterowie i czarne charaktery, a każdemu z nich chciałam wszczepić coś, co pomimo wad wzbudzałoby sympatię. W końcu nikt nie rodzi się zły. Nikt również nie jest tylko zły. Ludzie nie są jednowymiarowi i fikcyjne postacie również nie powinny takie być.
Jedyny wyjątek stanowią chłopcy z Interstellara – oni rzeczywiście są w pełni nieskażeni i niewinni.
Jakie są Twoje plany wydawnicze? Skupiasz się na razie na trylogii Gildia Zabójców czy myślisz już o kolejnych powieściach?
Różne pomysły chodzą po głowie, jednak aktualnie powinnam skończyć ostatni tom trylogii. Przy okazji po cichu marzę, by Gildia Zabójców rozkochała w sobie czytelników na tyle, by móc im przedstawić również prequel do serii, w którym w końcu mogłabym poświęcić więcej uwagi Kitsune oraz Alyssie z czasów, gdy była nieco mniej cyniczna i bardziej zrównoważona.
Napisz komentarz
Komentarze