Mieszka w Szczawinie pod Łodzią, ale wywodzi się z południowego Podlasia, tu ma rodzinę i często przyjeżdża ją odwiedzić, kiedy ma wolny czas. Kiedy miała kilka lat, jej mama Irena Kubiak zobaczyła na dożynkach występ zespołu, w którym obecnie tańczy Weronika. Wtedy postanowiła zapisać do niego córkę, zwłaszcza, że od dzieciństwa widać było, że lubi muzykę i potrafi wyczuć rytm. Tak w wieku sześciu lat trafiła do tanecznej grupy.
Taniec jest kreatywny
Początki nie były łatwe, odczuwała wstyd i była nieco wycofana. Pewności siebie nabrała, gdy inne tancerki zmniejszyły dystans, co sprawiło, że szybko znalazła swoje miejsce w grupie.
– Kiedy tańczę przenoszę się do innego świata, czuje się wolna i zostawiam swoje codzienne problemy, skupiam się na choreografii. Od lat wiem, że chcę tańczyć, że to mnie rozwija. To też oderwanie od monotonii. Taniec jest bardzo kreatywny i mogę w ten sposób wyrażać siebie. Codziennie słucham też muzyki, która jest mi niezbędna do życia, a z nią wiąże się taniec, stąd moja pasja – opowiada Weronika Kubiak.
Przed pandemią na treningi uczęszczała dwa razy w tygodniu, z których każdy trwał półtorej godziny. Obecnie odbywają się one raz w tygodniu, w piątki i trwają półtorej godziny. Przed jubileuszami i konkursami Weronika ćwiczy częściej, nawet po trzy godziny, za każdym razem. Poza tym trenuje też w domu, zazwyczaj dwa razy w tygodniu się rozciąga i cierpliwie powtarza układy. – Jeśli nie pracuję w domu, później niestety widać to na treningach, gdyż mam problem by wykonać daną choreografię – zaznacza. (...)
Cały artykuł przeczytacie w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa Podlasia z 16 listopada
Napisz komentarz
Komentarze