Bialczanka pracuje w Santa Cruz, najbardziej zaludnionym mieście w Boliwii. W domu dziecka kierowanym przez siostry salezjanki ze Zgromadzenia Córek Maryi Wspomożycielki jest ponad siedemdziesiąt dziewczynek w wieku od 6 do 21 lat. Barbara opiekuje się głównie młodszymi dziećmi, do 14 roku życia. Prowadzi zajęcia z angielskiego, pomaga w odrabianiu lekcji, organizuje dziewczynkom czas wolny.
Pomaga ofiarom przemocy
- Historia każdej dziewczynki jest trudna, dlatego znalazły się w tym miejscu. Kilka z nich zostało wyrzuconych z domu, rodzice ich nie chcieli. Większość została odebrana rodzicom: niektóre były głodzone, inne zamykane i odcinane od świata, niektóre były gwałcone przez ojca lub brata, wysyłane na ulicę, aby żebrały. Raz jedna 19-latka zapytała mnie, czy to normalne, że mężczyzna po powrocie z pracy bije kobietę. Długo opowiadałam jej o prawdziwej męskości, sile i odpowiedzialności, o rodzinie, szacunku do drugiej osoby i o wartości każdego człowieka. Słuchała mnie i patrzyła z szeroko otwartymi oczami – wspomina Barbara Mirczewska. – Pewnego wieczora starsze dziewczynki oglądały wiadomości, duża część grupy znudzona odeszła od telewizora i o czymś rozmawiała. Gdy zaczął się materiał o przemocy domowej, wszystkie podbiegły pod ekran i w ciszy słuchały i oglądały. Nie mogłam powstrzymać łez - przyznaje.
(...)
Cały artykuł przeczytacie w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa Podlasia z 23 listopada
Napisz komentarz
Komentarze