Ta historia nadaje się na filmowy scenariusz. A wydarzyła się u nas, w Piszczacu Kolonii, gdzie pani Basia żyje od urodzenia. Jej finał jest taki, że kobieta mieszka obecnie w bezpiecznym i przytulnym domku, gdzie może godnie funkcjonować. – Jestem szczęśliwa. Nigdy nie pomyślałabym, że moje życie aż tak się odmieni, że spotkam ludzi, którzy nie będą szczędzili pieniędzy i sił, aby mi pomóc – mówi ze łzami wzruszenia Barbara Biernacka.
Ta historia rozpoczęła się wiele lat temu. Pani Basia nie miała lekkiego życia. Po śmierci rodziców mieszkała w domu rodzinnym z dwoma braćmi, a po śmierci siostry również z siostrzeńcem. Pracowała dorywczo, żadnej pracy się nie bała. – Chodziłam na grzyby, jagody, rąbałam drewno. Zresztą do dziś rąbię – opowiada. Dom po rodzicach miał kilku współwłaścicieli, którzy niekoniecznie chcieli w niego inwestować. W pewnym momencie jeden z braci zmarł, siostrzeniec się wyprowadził, a drugi brat trafił do domu opieki.
Cały artykuł przeczytacie w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa Podlasia z 25 stycznia
Napisz komentarz
Komentarze