Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
wtorek, 26 listopada 2024 10:17
Reklama dotacje rpo
Reklama

Coraz goręcej na granicy. Czy grozi nam paraliż?

Trwa blokada ciężarówek na przejściu granicznym Kukuryki - Kozłowicze w gminie Terespol. Aktywiści blokują TIR-y zdążające na Białoruś i do Rosji. W odpowiedzi kierowcy ciężarówek grożą całkowitym paraliżem DK-2 od Międzyrzeca aż do granicy.
Coraz goręcej na granicy. Czy grozi nam paraliż?
Sytuacja na przejściu granicznym Kukuryki - Kozłowicze staje się coraz trudniejsza.

Autor: Justyna Lesiuk-Klujewska

Blokadę zorganizował  Euromaidan-Warszawa. – Protestujemy przeciw wywozowi towarów z terenu Unii Europejskiej na Białoruś, skąd trafiają do Rosji. Unia Europejska, która dziś głośno mówi o sankcjach i deklaruje, że jest przeciwko Putinowi, w rzeczywistości prowadzi handel z Rosją i wspiera wojnę na Ukrainie – twierdzi organizatorka blokady Natalia Panchenko, Ukrainka, która od kilkunastu lat mieszka w Polsce.

Uderzenie w transport

Pierwsza odsłona akcji protestacyjnej miała miejsce w piątek, 11 marca i trwała do poniedziałku, 14 marca. Następnie została wznowiona w piątek, 18 marca i trwa nadal. Na granicę do Kukuryk przyjechało kilkaset osób, głównie Ukraińcy. Protestują też Polacy, którzy przyjechali na granicę z całego kraju, m.in. z Warszawy, Krakowa, Lublina. Osoby te dotarły samochodami osobowymi i autokarami. Blokujący przez cały weekend stali z transparentami, na których widniały hasła przeciwko wojnie w Ukrainie i handlowi z Rosją.

Do protestu przyłączyli się też niektórzy mieszkańcy naszego regionu. – Protestowałam z ramienia Agrouni. Byłam na granicy w niedzielę 13 marca. Uważam, że decydenci unijni nakładają na Rosję sankcje, które są za mało bolesne. Gdyby system SWIFT był całkowicie wyłączony, a nie tylko 2 banki, to nie musielibyśmy blokować przejścia w Kukurykach – tłumaczy Ewa Szydłowska, rolniczka i mieszkanka Kazimierzowa w gminie Stara Kornica.

– My jako Polacy solidaryzujemy się z Ukrainą, bo boli nas widok uciekających matek z dziećmi, zniszczonych miast. Ale z drugiej strony musimy myśleć o interesie naszego kraju. Kierowcy polskich ciężarówek też muszą wjechać z Białorusi do kraju. Białoruś może przecież zablokować im przejście – podkreśla pani Ewa i dodaje, że Polacy i tak ponoszą koszty tej wojny, bo sama pomoc Ukraińcom dużo kosztuje. – Zdajemy sobie sprawę z tego, że blokada uderza bezpośrednio w firmy transportowe, w ich interesy, ale tę jedną ciężarówkę można przeliczyć na godzinę życia kilku osób, które zorganizują sobie ucieczkę – mówi mieszkanka Kazimierzowa.

Kolejki na granicy

Wskutek pierwszych dni blokady na trasie do granicy w Kukurykach ustawiła się kilkudziesięciokilometrowa kolejka ciężarówek. – Nasza blokada przybierała różne formy. Było tak, że przez 2 godziny nie przepuszczaliśmy żadnych TIR-ów, potem tylko na polskich tablicach rejestracyjnych, a innym razem co pół godziny było przepuszczanych 5 ciężarówek. Ale ten korek TIR-ów pokazał nam wyraźnie, ile towaru wyjeżdża do agresora. Chodzi o to, żeby do unijnych polityków dotarła informacja, że coś z tym trzeba zrobić i tym samym ocalić wiele istnień ludzkich – mówi Ewa Szydłowska.

Rzecznik prasowy Izby Administracji Skarbowej w Lublinie Michał Deruś podkreśla, że z Unii Europejskiej wywożone są wyłącznie towary nieobjęte sankcjami wywozowymi. – Każdy wywóz towarów poza europejski obszar celny podlega kontroli granicznej realizowanej przez polskie służby. Kontrole odbywają się zgodnie z procedurami kontroli, a transporty są dokładnie sprawdzane podczas kontroli granicznej. Na polskiej granicy zewnętrznej odprawy są dokonywane zgodnie z obowiązującymi przepisami, w tym rozporządzeniami i decyzjami Rady UE – informuje.

Bufor bezpieczeństwa

W miniony weekend protest się mocno zaostrzył. Jak powiedziała nam w sobotę, 19 marca Natalia Panchenko, protestujący nie przepuszczali już żadnych ciężarówek. – Nie przepuszczamy nawet TIR-ów na polskich tablicach rejestracyjnych, bo tydzień temu zdarzało się, że kierowcy przeładowywali towar z białoruskich ciężarówek na polskie. Przepuszczamy tylko transporty ze zwierzętami, bo one nie są niczemu winne – podkreśliła liderka protestu.

Od początku protestu, na granicy w Kukrukach czuwają funkcjonariusze policji – Czuwamy nad bezpieczeństwem obecnych tam osób. Dodatkowo została utworzona strefa buforowa oddzielająca protestujących od samochodów ciężarowych. Poza czynnościami wykonywanymi na miejscu protestu dbamy również o płynność ruchu na drogach krajowych DK-2, DK-68 prowadzących do granicy – zaznacza komisarz Barbara Salczyńska-Pyrchla oficer prasowa KMP w Białej Podlaskiej.

Protest kontra protest

W poniedziałek, 21 marca na krajowej dwójce zaczęli z kolei protestować kierowcy ciężarówek i nie przepuszczali samochodów osobowych. Policja wyznaczyła więc dla nich objazdy: w miejscowości Woskrzenice Duże przez miejscowości: Husinka-Koczukówka-Zalesie, w miejscowości Wólka Dobryńska przez: Kobylany- Piszczac-Ortel Królewski lub Koroszczyn-Malowa Góra- Janów Podlaski.

– W pierwszych dniach blokady próbowaliśmy rozmawiać z kierowcami białoruskich ciężarówek. Mówili, że nic nie wiedzą o wojnie, że nie mają Internetu, że ich to nie obchodzi, że po prostu pracują. Proszę sobie wyobrazić, że w jednym z TIR-ów jechały na Białoruś ekskluzywne alkohole. Wszyscy jesteśmy zbulwersowani sankcjami nałożonymi na Rosję, które są za słabe – opowiada Ewa Szydłowska.

Natalia Panchenko dodaje, że najgorsze jest to, że do Rosji trafiają materiały, z których można wyprodukować kule, czołgi itp. – Gospodarka unijna wspiera armię rosyjską, a armia rosyjska zabija Ukraińców. Tu są dwa proste wyjścia. Albo UE pokaże, że wspiera Ukrainę w tej wojnie i jest przeciwko zabijaniu kobiet z dziećmi, i zatrzyma handel z Rosją, albo oficjalnie powie, że chce być sponsorem tej wojny – mówi liderka aktywistów. – I to tłumaczyliśmy kierowcom w zeszłym tygodniu. Niektórzy mówili: „ok, rozumiem, idę siedzieć do samochodu”, a inni nie wierzyli, że armia rosyjska wkroczyła na teren Ukrainy – mówi Natalia.

Dajcie nam pracować!

Blokada na przejściu granicznym Kukuryki-Kozłowicze spowodowała, że kolejka ciężarówek czekających na odprawę ciągnęła się od kilkunastu do kilkudziesięciu kilometrów. W miniony weekend część kierowców zdecydowała się pojechać na polsko-białoruskie przejście graniczne w Bobrownikach. Sytuacja staje się coraz bardziej nerwowa. Wśród polskich kierowców pojawiają się ostre głosy sprzeciwu wobec faktu, że nie mogą pracować.

– Nasze tereny są ubogie i wiele rodzin żyje z transportu towarów za wschodnią granicę. Mam na utrzymaniu rodzinę, a nie mogę normalnie pracować – żali się pracownik jednej z terespolskich firm transportowych Dariusz Korniluk z Piszczaca. – Wożę do Brześcia puste kontenery. Zarabiam różnie, raz 300 zł za dzień, raz szef mi płaci od kilometra. Ale to, co się teraz dzieje na granicy, to szaleństwo! Niech oni nam dadzą zarobić na chleb! – denerwuje się kierowca.

Pan Dariusz Korniluk pracuje jako kierowca w jednej z terespolskich firm transportowych. 
Rozumie Ukraińców, ale chce też normalnie pracować i zarabiać na rodzinę

Mieszkaniec Piszczaca podkreśla, że jest całym sercem za Ukraińcami i szczerze im współczuje. Rozumie ich doskonale, bo w momencie wybuchu wojny był akurat na Ukrainie, a powrót do Polski zapamięta do końca życia. – Rozumiem tragiczną sytuację Ukraińców, ale dajcie nam zarabiać na nasze rodziny! Byłem na granicy w Kukurykach w niedzielę (20 marca przyp. red.). Poszliśmy z delegacją kierowców na miejsce protestu. Chcieliśmy porozmawiać z aktywistami. Funkcjonariusze policji po cywilnemu szybko nas zawrócili, nie dali nam szansy dłużej porozmawiać. Próbowałem pytać Ukraińców, dlaczego nie walczą o swój kraj na Ukrainie, ale nie usłyszałem odpowiedzi – opowiada rozgoryczony kierowca. – Przez przerwę w pracy, straciłem już ponad 1200 zł. Ile jeszcze mam nie pracować? – pyta pan Dariusz.

Interweniują u władz

Przedstawiciele Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Przewoźników w Białej Podlaskiej od soboty prowadzą rozmowy z protestującymi i próbują przekonać ich do zakończenia blokady. – Sytuacja kierowców ciężarówek jest tragiczna. Od tygodnia stoją w gigantycznej kolejce i nie wiedzą, kiedy dotrą na granicę. Ich trudne położenie komplikuje fakt, że kończy im się paliwo. Kończy im się też jedzenie, picie – opowiada Marcin Potapczuk, członek Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Przewoźników i właściciel firmy przewozowej PDP Logistic w Białej Podlaskiej, który bierze udział w rozmowach z aktywistami. – Kierowcy "zostali uwięzieni" w ciężarówkach. Nie mają się jak umyć, ugotować posiłku, załatwić podstawowych potrzeb fizjologicznych. Nie można tak traktować ludzi, którzy zarabiają na przysłowiowy "chleb" – dodaje przedsiębiorca. W poniedziałek, 21 marca, mimo wielu godzin spędzonych na rozmowach, protestanci się nie ugięli i nadal okupowali przejście. Tymczasem kolejka TIR-ów sięgnęła Międzyrzeca Podlaskiego. Przewoźnicy zapowiadają, że to nie koniec rozmów z aktywistami i będą próbować do skutku. 

Stowarzyszenie zaniepokojone jest stratami, jakie ponoszą firmy transportowe w wyniku systematycznego blokowania granicy Kukuryki - Kozłowicze przez pojazdy, które nie mogą przekroczyć granicy z powodu zbyt wolnych odpraw granicznych. 17 stycznia wystosowało w tej sprawie pismo do Szefa Krajowej Administracji Skarbowej Magdaleny Rzeczkowskiej, Komendanta Głównego Straży Granicznej gen. dyw. SG Tomasza Pragi oraz wojewody lubelskiego Lecha Sprawki. Czytamy w nim m.in.: "W dniach 14, 15, 16 i 17 powstała kolejka pojazdów oczekujących na przekroczenie granicy o długości około 55 km. Zgromadziło się około 1500 pojazdów, które czekały na odprawę. Powstała więc sytuacja jakiej jeszcze nie było nigdy". Przewoźnicy apelują o podjęcie działań łagodzących tę sytuację i zapobiegających przed dalszą eskalacją".

Apelują do premiera

Blokujący granicę wysłali natomiast petycję w której zwrócili się do premiera Morawieckiego, aby nie czekał na decyzje władz Unii Europejskiej, a wstrzymał handel z Rosją na mocy polskiego prawa. „Apelujemy do sumienia pana Premiera o natychmiastowe zamknięcie ciężarowych przejść granicznych z Białorusią i Rosją, tak jak to zostało zrobione w zeszłym roku z pozostałymi przejściami na podstawie Art. 16 ust. 3 pkt 2 ustawy z dnia 12 października 1990 r. o ochronie granicy państwowej. Sytuacja zagrożenia Państwa Polskiego jest nieporównywalnie większa. Dyktator Rosji od lat w swoich wypowiedziach deklaruje, że Polska znajduje się w zakresie jego imperialnych ambicji. Jeśli nie powstrzymamy go teraz w Ukrainie, nikt w Polsce nie będzie bezpieczny” – czytamy w apelu.

Tymczasem premier na jednej z sobotnich konferencji prasowych poparł protest w Koroszczynie i zaapelował do Komisji Europejskiej o jak najszybsze uruchomienie jej kompetencji. Chodzi nie tylko o zaprzestanie wywozu towarów z terenu UE na Białoruś i do Rosji, ale również zamknięcie europejskich dróg dla rosyjskich ciężarówek. – Polska proponuje, żeby do tego pakietu sankcji jak najszybciej dodać blokadę handlową, zarówno portów morskich – zakaz wpływania statków pod rosyjską banderą, z rosyjskimi towarami, ale także zakaz handlu drogą lądową – mówił premier, tłumacząc że ten krok może zmusić Rosję do zastanowienia się, czy nie lepiej przerwać wojnę. Szef rządu dodał też, że chodzi o życie i śmierć setek tysięcy ludzi, a sprawa dotyczy suwerennego kraju, jakim jest Ukraina, oraz bezpieczeństwa NATO.

Dziś, 21 marca, rzecznik Izby Administracji Skarbowej w Lublinie Michał Deruś poinformował, że funkcjonariusze Służby Celno-Skarbowej na towarowym przejściu granicznym Kukuryki-Kozłowicze odprawili od piątku (18 marca) do dnia dzisiejszego łącznie 2891 pojazdów ciężarowych (na kierunku przywozowym 2016, na kierunku wywozowym  875). Sytuacja przed przejściem przedstawia się następująco: – na wjazd do Polski oczekuje około 400 pojazdów ciężarowych – szacunkowy czas oczekiwania to 12 godzin; – na wyjazd z Polski oczekuje ok. 1100 pojazdów ciężarowych – szacunkowy czas oczekiwania to 37 godzin.

Powiązane galerie zdjęć:


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklamadotacje rpo
Reklama
Reklama