Czuje się pan rzucony na głęboką wodę? Nie brak głosów, że w wieku 24 lat to powinno grać się jeszcze w piłkę, a nie prowadzić zespół już jako trener, i to od razu w trzeciej lidze.
- Nie, nie czuję się rzucony na głęboką wodę. Po sparingu z Huraganem Międzyrzec Podlaski (Podlasie przegrało u siebie 2:3 - przyp. AK) niektórzy będą pewnie patrzyli na suchy wynik i będą mieli jeszcze więcej wątpliwości. Ale ja się tym nie przejmuję, bo wiem dokładnie co jest do poprawy, to wszystko wymaga trochę czasu, żeby „załapało”. Jest w naszej kadrze wielu nowych zawodników, uważam, że kadrę mamy silną, transfery są takie, jakie chcieliśmy. Trzeba czasu, bo chcemy pozmieniać w naszej grze nawet nie kilka detali, a takich większych, głównych rzeczy, ale na to potrzeba czasu. Absolutnie się nie boję, bo mam też bardzo dobry sztab, doświadczony, i możemy skupiać się na tym, co najważniejsze, czyli na pracy. Nie żałuję też, że już nie jestem zawodnikiem, to dla mnie po prostu zamknięty rozdział.
Z zawodnikami Podlasia jest pan „na ty” czy mówią „panie trenerze”?
- Z tymi zawodnikami, z którymi grałem, to czasami jestem też „po ksywie”, to jest naturalne, chcemy do tego podchodzić autentycznie, poza boiskiem mieć relacje jakie były. Tylko chcemy, żeby w zespole były odpowiednie relacje trener – zawodnik, z tym póki co nie ma żadnego absolutnie problemu i myślę że nie będzie. Trener musi mieć wpływ na drużynę i przekonać drużynę do swoich pomysłów. Z tym nie ma problemu i pracujemy dalej.
Klub ogłosił, że z Podlasia odchodzi między innymi wychowanek i do tej pory jeden z czołowych zawodników, Kamil Kocoł, a także kilku innych graczy.
- To była moja decyzja, mam trochę inny pomysł na tę drużynę, trochę inaczej chcieliśmy też zbudować szatnię, pod względem też osób, które były najważniejsze w szatni, chcieliśmy zrobić małą ewolucję. Chcemy, żeby w Podlasiu ta piłka była intensywna, ale ciężko, żeby to było od razu widoczne. Także w naszym sparingu z Huraganem, bo zawodnicy są na tym etapie przygotowań, że tej intensywności aż tak nie będzie na razie widać. W każdym razie taki jest pomysł budowania naszej drużyny i Kamila Kocoła w tej drużynie zabraknie, podobnie jak kilku innych zawodników. Kilku graczy od nas też odeszło, wszystkie nazwiska są znane, zostały ogłoszone przez klub. Generalnie chcieliśmy dobrać do drużyny zawodników tak, żeby pasowali pod to, co chcemy grać, to wszystko było skonsultowane i zarząd wykonał super robotę, bo już praktycznie mamy kadrę zamkniętą i możemy skupiać się na tym co najważniejsze, czyli na pracy. Tej pracy jest dużo, okres przygotowawczy jest krótki, dlatego dwa tygodnie, które mamy teraz, będą ciężkie, w meczach kontrolnych nie będzie może widać jeszcze świeżości, ale mam nadzieję, że później na ligę trafimy z optymalną formą.
Jak wygląda sytuacja z bramkarzami, testowani są w Podlasiu Adam Maciąg i Michał Lach.
- Sprawdzamy tych zawodników, rozmawiamy z nimi, generalnie jesteśmy zainteresowani, bo dwóch bramkarzy jeszcze musimy ściągnąć obok Rafała Misztala. Chcemy mieć trzech bramkarzy, ale zobaczymy co z tego wyjdzie i kto z nami zostanie. To jest też kwestia rozmów pomiędzy klubami.
Pan jako zawodnik grał w Podlasiu, Orlętach Radzyń Podlaski czy Huraganie Międzyrzec Podlaski, ale najpierw była Jagiellonia Białystok i okazja, by zagrać w sparingu pierwszej drużyny "Jagi" obok obecnych reprezentantów Polski, Karola Świderskiego czy Jacka Góralskiego.
- Tak, zagrałem w dwóch sparingach w pierwszej drużynie Jagiellonii, jeden na stadionie głównym na mecz otwarcia okresu przygotowawczego. Do pierwszego zespołu wziął mnie trener Michał Probierz. To było na pewno coś, co zapadło w pamięć, w sparingu zagrałem nawet piłkę na sam na sam z bramkarzem do Jacka Góralskiego ale niestety zmarnował tę okazję. Szkoda, bo byłaby jeszcze lepsza pamiątka (uśmiech).
W zespole juniorów Jagiellonii był pan razem z takimi graczami jak Przemysław Mystkowski czy Patryk Klimala.
- Patryk Klimala przyszedł do naszego rocznika praktycznie na dwa miesiące, był krótko w zespole juniorów, bo jak nastrzelał dużo bramek, to poszedł od razu do drużyny seniorów trenera Probierza. A Przemek Mystkowski zawsze był generalnie w starszych o rok rocznikach, bo był wyróżniającą się postacią, czasem na ważniejsze mecze „spadał” do naszej drużyny, by pomagać.
Jest pan w Podlasiu, a czy ma pan sentyment do innych zespołów z naszego regionu, w których występował: Orląt Radzyń Podlaski i Huraganu Międzyrzec Podlaski?
- Oczywiście. Tam gdzie grałem, zawsze przywiązywałem się do kolegów czy trenerów, miałem z nimi dobre relacje. Sentyment pozostał.
W Podlasiu możecie wreszcie być zadowoleni z tego, że wracacie na własny, zmodernizowany już stadion.
- Tak. O wiele łatwiej utożsamiać się z klubem zawodnikom i z tym co tutaj się buduje, jeśli ma się swój dom, a nie gdy gra się w roli gospodarza raz tu, a raz tam. Ale już nie będzie z tym problemów i mam nadzieję, że będziemy mogli od początku nowego sezonu grać na naszym stadionie. To jest prawdziwy dom, chcielibyśmy zbudować tutaj taką trochę twierdzę, ale to wszystko okaże się „w praniu”.
Dużo nauczył się pan od trenerów, z którymi współpracował w Białej Podlaskiej: Miłosza Storto czy Tomasza Buraczewskiego?
- Oczywiście. Dużo nauczyłem się również od trenerów, którzy byli moimi trenerami, gdy byłem jeszcze zawodnikiem. Od każdego z nich chciałem wyciągnąć i zaczerpnąć kilka rzeczy i tak się stało. Staram się cały czas pogłębiać swoją trenerską wiedzę, w tym na kursie UEFA A w Szkole Trenerów PZPN w Białej Podlaskiej.
Napisz komentarz
Komentarze