Fotografka urodziła się w 1971 r., pochodzi z Grabanowa, o którym mówi, że jest jej miejscem na ziemi. W Białej Podlaskiej prowadzi Fotoklub Podlaski oraz koło fotograficzne dla młodzieży „Migawka”. Dotychczas wydała sześć albumów zbiorowych, ten najnowszy jest pierwszym - indywidualnym opublikowanym po trzydziestu latach intensywnej pracy na rzecz fotografii regionu oraz młodzieży, którą wprowadza w arkany fotografii.
W albumie znajdują się fotografie od początku jej drogi z aparatem. Są też prace, które pojawiły się katalogach „Podlaski Przełom Bugu” wydawanych na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat. Dotychczas powstało ponad osiemdziesiąt publikacji. W albumie można obejrzeć również zdjęcia, które można było zobaczyć na licznych wystawach organizowanych przez Małgorzatę Piekarską. Nie zabrakło zdjęć, które znalazły się w albumie pt. „Wieś nowoczesna – praca, ludzie, technika”, wydanym przez Muzeum Narodowe Rolnictwa i Przemysłu Rolno-Spożywczego w Szreniawie, po Ogólnopolskim Konkursie Fotograficznym, w którym Małgorzata Piekarska otrzymała wyróżnienie. Fotografka jest laureatką wielu konkursów i nagrodzone prace również można obejrzeć w albumie. Jednak, szczególnie dumna jest ze swoich podopiecznych.
– Największą satysfakcję mam z tego, że młodzież zdobywa wysokie miejsca w czasie współzawodnictwa rangi regionalnej, wojewódzkiej czy ogólnopolskiej – zaznacza. Od 2005 r. ma stypendystów Urzędu Marszałkowskiego w Lublinie. Bywało, że w jednym roku nawet sześć osób otrzymywało stypendium. Jej podopieczna Andżelika Żeleźnicka była pięciokrotną stypendystką, a syn Małgorzaty Piekarskiej - Adam czterokrotnie dostał stypendium. Z kolei także uczestniczący w zajęciach koła fotograficznego – Adam Pańczuk, jest zaliczany do grona najlepszych młodych fotografów na świecie. – Cieszę się, że młodzież chce przychodzić na moje zajęcia, połowa sukcesu, jest wtedy, gdy ktoś pragnie uczyć się fotografii. Podchodzę do każdego indywidualnie i pytam czego najbardziej chciałby się dowiedzieć. Do koła przychodzi młodzież od trzynastego roku życia i studenci – tłumaczy.
Dwieście wystaw zbiorowych
Małgorzata Piekarska miała dotychczas ponad dwieście wystaw zbiorowych m.in. w Siedlcach, Włodawie, Zamościu, Chełmie, Lublinie, Łomży. Miała też kilkanaście wystaw indywidulanych, w tym pt. „Mały świat”, z okazji jubileuszy czy po wyjeździe na Litwę, gdzie była w 1997 r. Organizuje też tematyczne Międzynarodowe Warsztaty Fotograficzne, na które przyjeżdżają najbardziej znani fotografowie z Polski oraz fotograficzno-plastyczne warsztaty w Drohiczynie. Pokazuje też zdjęcia w Galerii I Piętro, znajdującej się w Bialskim Centrum Kultury.
Jej pasja do fotografii zaczęła się, dzięki jej stryjowi Czesławowi, bratu ojca, który przyjeżdżał do rodzinny z Grabanowa, z Wrocławia. Zajmował się robieniem zdjęć na familijnych uroczystościach. W czasie pierwszej komunii Małgorzaty również miał aparat, a po przyjęciu wywoływał zdjęcia. Małą dziewczynkę niezmiernie interesowało hobby wujka, a ten chętnie o nim opowiadał. Rodzice zauważyli zainteresowanie córki, więc tego samego roku kupili jej Smienę Symbol. Na początku była to zabawa, ale kiedy nastolatka była w ósmej klasie, zaczęła uczęszczać do koła fotograficznego prowadzonego przez Tadeusza Żaczka. Wówczas nauczyła się sama wywoływać filmy i robić odbitki w ciemni. – To było dla mnie magiczne doświadczenie – zaznacza. Później nabyła własny powiększalnik i zaczęła robić ciemnię w domu. Wykonywała setki zdjęć, gdyż nie było to drogie hobby. Aparat miała ze sobą na każdej rodzinnej czy szkolnej uroczystości, a także na wszystkich wycieczkach. Umawiała się też z koleżankami na sesje.
– Kiedy po latach oglądam moje fotografie, nie są doskonałe technicznie, ale są dosyć ciekawe i widzę, że już w nich było „to coś” – przyznaje.
Szczególnie upodobała sobie fotografię kreacyjną, więc przebierała siostry - Mariolę, Renatę i Bogumiłę i brata Radosława, w ubrania rodziców i później robiła im zdjęcia. Zdarzało się, że z rodzeństwem nalewała herbatę do kieliszków, paliła sztuczne ognie i przestawia zegarek na godzinę dwunastą, by stworzyć klimat sylwestra. Siostry namówiła do założenia kołnierzy z lisa i długich sukienek, które nosiła ich mama. Nie brakowało gitary, a jedna z sióstr miała namalowane wąsy i zaczesane włosy „na chłopaka”. Nigdy nie opuszczała ją fantazja, ale przyznaje, że do robienia zdjęć potrzebne jest też natchnienie. Nie ukrywa, że potrafi nie wziąć aparatu do ręki, nawet przez kilka tygodni, a innym razem robi zdjęcia codziennie. W wolnym czasie przychodzi jej do głowy wiele pomysłów, ale nie zawsze może je od razu zrealizować. Dlatego zapisuje wszystkie ważne myśli i rysuje, to co chciałaby wykonać. Przy realizacji bywa, że projekt idzie zgodnie z planem, ale nie zawsze, gdyż przy młodzieży może on zostać skierowany zupełnie na inne tory, zgodnie z zamysłem podopiecznych. – Do najbardziej udanych sesji zdjęciowych zaliczam te, na których są dzieci – mojej siostry, czy syn Adam. Dzieci wychodzą najlepiej na fotografiach, do wieku czterech – pięciu lat, bo wtedy jeszcze nie pozują, więc są bardzo naturalne. Wtedy wystarczy je odpowiednio ubrać, zabrać w ciekawe miejsce i dać coś do zabawy – zauważa. W pamięć zapadła jej też sesja zrobiona siostrom, po tym jak jedna z nich się zaręczyła. Ulubione fotografie trzyma w kuferku po babci. – Kiedy zaczynam oglądać zdjęcia, zazwyczaj mija zbyt wiele czasu – śmieje się.
Specjalizuje się w fotografii kreacyjnej
Specjalizuje się w fotografii kreacyjnej, elementarnej i martwej naturze. Fotografia kreacyjna pozwala na zaplanowanie zdjęć znacznie wcześniej. Zazwyczaj wie już na początku, kto będzie pozował i gdzie. Czuje też miłość do fotografowania pejzażu. To uczucie zrodziło się w czasie plenerów Podlaski Przełom Bugu. Wykonuje też serie porterów kolegom i koleżankom fotografom, z nieodłącznym aparatem, robi też zdjęcia ludziom. – Nie da się zrobić dobrego portretu bez porozmawiania z fotografowaną osobą – podkreśla. Ma w planach wykonać cykl portretów mieszkańcom Grabanowa. – W fotografii lubię utrwalanie ważnych momentów, a także to, że po latach dane zdjęcie nabiera nowego znaczenia. Najtrudniejszy jest wybór zdjęcia – mówi. Na poważnie zainteresowała się fotografią w wieku czternastu lat. W liceum znalazła szkołę fotograficzną – Policealne Studium Foto-Chemiczne w Warszawie, w którym uczyła się po maturze. W 1991 r. odbywała miesięczne praktyki w pracowni fotograficznej w Miejskim Domu Kultury. Następnie zaproponowano jej pracę jako prowadzącej koło fotograficzne, którą podjęła po ukończeniu studium. Ukończyła też Wyższą Szkołę Filmową w Łodzi na kierunku fotografia.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Sprawca tragicznego wypadku w Sławatyczach w areszcie
Małgorzata Piekarska ma też nietypowe hobby, zajmuje się robieniem zdjęć na pogrzebach. Zaczęło się od znalezienia starych zdjęć w domowym archiwum. – Kiedy skanowałam dawne zdjęcia, najbardziej do mnie przemawiały te wykonane w czasie pogrzebów, np. siostry mojej babci i jej brata. Na fotografiach mogłam zobaczyć moją prababcię i dalszą część rodziny, która mieszkała w Grabanowie. Nie znalazłam wtedy zdjęć ślubnych, a jedynie z pochówku. Gdy zmarł ktoś z bliskich, był zwyczaj zapraszania fotografa. Nie wykonywał on wielu fotografii, ale jedno czy dwa. Jednak, były one później pieczołowicie przechowywane – wyjaśnia. Na starych zdjęciach zazwyczaj widać rodzinę stojącą za trumną, dzięki nim można zobaczyć jak wyglądali przodkowie i jak się ubierali. Były one dobrej jakości. – Od tego momentu zaczęłam wyjmować aparat w czasie pogrzebów. Pierwszy raz zrobiłam to, w czasie pochówku mojej ciotki, siostry mego ojca. Ciężko było mi naciskać spust migawki, ale dzięki temu na fotografiach są osoby, których z nami już nie ma. To było trzydzieści lat temu – mówi. Dodaje, że same znajdowanie kadrów nie przychodzi jej z trudem, ale kiedy towarzyszą silne emocje, z powodu straty bliskiej osoby, wtedy wykonanie zdjęć nie jest łatwe. - Po jakimś czasie, kiedy oglądam zrobione fotografie, już inaczej na nie patrzę – z dystansem – wyjaśnia. Zdjęcia z pogrzebów trzyma w oddzielnym miejscu, gdyż jej zdaniem, nie są zdjęcia do oglądania na co dzień czy pokazywania.
- Zdarzało mi się wykonywać sesje zdjęciowe w czasie święcenia pól czy Wielkanocy, np. święcenia palm czy jajek, gdyż w Grabanowie nie odbywa się to w kościele, ale według tradycji, w domu jednego z mieszkańców, do którego przyjeżdża kapłan i inne osoby. Te zwyczaje zanikają. Stąd moim zdaniem trzeba je utrwalać na zdjęciach i dokumentować – wskazuje.
Wystawa „Tercety” składa się z trzydziestu prac i pokazuje prace zebrane w serie po trzy fotografie. – Ciężko było wybrać prace, tak by były spójne. Zdecydowałam, że pokażę zdjęcia przedstawiające podlaską wieś. Część prac trafiła też do albumu. Niektóre zdjęcia odkrywałam na nowo, przeglądając je po latach, a widząc niektóre od razu wiedziałam, że chcę je umieścić na wystawie – mówi Małgorzata Piekarska.
- Czy w Polsce zabraknie soli drogowe? Cena może wzrosnąć dwukrotnie
- Zebraliśmy ponad 220 ton śmieci podczas Operacji Czysta Rzeka!
- Poświęcili kapliczkę i upamiętnili ofiary zbrodni katyńskiej. Tak było w Międzyrzecu Podlaskim
- Prezes zarządu Karuzeli o inwestycji w Białej Podlaskiej. To nie będzie galeria
- Jechał Sidorską i był kompletnie pijany. Wybrał się do sklepu po farbę
Napisz komentarz
Komentarze