41-letni Krzysztof Cz. z Wierzbówki w gminie Parczew swoje problemy chciał rozwiązać definitywnie. W poniedziałek 1 sierpnia późnym wieczorem odkręcił gaz. Poczekał, aż zacznie się ulatniać i poszukał zapalniczki. Postanowił wysadzić w powietrze dom. On sam miał zginąć od wybuchu.
Alarm na komendzie parczewskiej wywołał telefon od kuzyna niedoszłego samobójcy. – Członek rodziny mężczyzny, przebywający na Pomorzu, telefonował z prośba o pomoc. Twierdził, że Krzysztof Cz. chce popełnić samobójstwo – mówi Artur Łopacki, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Parczewie.
Funkcjonariusze natychmiast pojechali pod wskazany adres. W niewielkim, parterowym z domu czuć było silną woń gazu. Nad butlą gazową z odkręconym kurkiem siedział mężczyzna. W dłoniach trzymał zapaloną zapalniczkę. Był pijany. Policjanci błyskawicznie odciągnęli go od butli, zakręcili ją, a potem przewietrzyli mieszkanie i wezwali pogotowie. – 41-latkowi udzielono pomocy medycznej. Trafił też do szpitala na obserwację – relacjonuje Łopacki.
Dlaczego Krzysztof Cz. chciał się zabić? Jak tłumaczył policjantom, powodem jego desperackiej decyzji były kłopoty osobiste.
Niedoszły samobójca ze szpitala wrócił szybko. Nie stwierdzono, aby komukolwiek zagrażał. Mieszka w tym domu sam. Do próby samobójczej nie przyznaje się.
– Nie chciał pan wysadzić domu w powietrze? – pytamy.
– Nie – pada odpowiedź. Po chwili dodaje: – Gdybym chciał zrobić krzywdę, to tylko sobie. A tu dookoła mieszkają sąsiedzi z dziećmi. One by ucierpiały.
Mężczyzna kończy rozmowę i wraca do swoich zajęć. – Przepraszam, dopiero wróciłem z pracy – wyjaśnia i dalej sprząta przed domem.
Sąsiedzi Krzysztofa widzieli policję i karetkę przez jego domen. – Kłopoty miał? Może znowu popadł w kolizję z prawem. Albo rozstał się ze swoją kobietą, bo jej tu nie widać – mówią.
Krzysztof Cz. nie jest w najlepszych stosunkach z bratem, który wybudował dom po sąsiedzku. – Matka mu pomaga, ale ona mieszka w Parczewie – mówią sąsiedzi. Dziwią się próbie samobójczej Krzysztofa. – Może i lubi wypić, ale do tej pory był spokojny. Nikogo nie zaczepiał, nikomu nie zagrażał. Pijany był, to i głupoty mu przyszły do głowy – mówią w Wierzbówce.
Napisz komentarz
Komentarze